Samotna matka i jej dziecko są w Łodzi ofiarami kampanii pomówień, oszustw i prowokacji, mających uzasadnić zabranie dziecka matce i całkowite pozbawienie go kontaktu z nią, zorganizowanej przez sędziów, pracowników domu dziecka i prawdopodobnie przez prokuratorów korzystających z pomocy poseł reprezentującej prokuraturę w Sejmie.

Wobec koszmaru dziecka i matki, świadczącego o trwającym upadku państwa w Polsce, Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo kieruje poniższy opis sprawy do łódzkich dziennikarzy, prosząc ich o publiczne udzielenie odpowiedzi na pytanie:

W jaki sposób w sprawie ewidentnej państwowej nagonki na samotną matkę wypełniana jest społeczna i demokratyczna misja dziennikarzy i mediów łódzkich?

Łódzka prokuratura odmawia zarówno zbadania, jak i samego nawet udokumentowania powiązań formalnych i nieformalnych między osobami występującymi przeciwko dziecku i matce, obejmujących także prokuraturę. Prokuratura usiłuje stworzyć fałszywe wrażenie niezależności pomówień skierowanych przeciwko rodzinie, nadać im w ten sposób pozór wiarygodności i uczynić "ustaleniami faktycznymi".

W pomawianiu matki o tak wielkie zagrażanie "dobru dziecka", że wykluczające rzekomo nawet rozmowę telefoniczną między dzieckiem a matką, bezkarnie biorą udział pracownice łódzkiego domu dziecka, łódzkie sędzie, pracownicy łódzkiego szpitala psychiatrycznego oraz policjanci.

Dziecko jest całkowicie izolowane od matki mimo zaświadczenia przez niezależnych psychologów, że opiekę nad dzieckiem można natychmiast oddać jego matce, zapewniając jej wsparcie i pomoc materialną w zakresie bez trudu dostępnym służbom socjalnym w Łodzi.

Gdy sprawa dziecka i matki została upubliczniona i wzbudziła zainteresowanie polityczne oraz społeczne, posłów reprezentujących sejmowy Klub Kukiz '15, dyrektora biura poselskiego tego klubu w Łodzi, oraz organizacji społecznej, Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo, matka natychmiast została bezpośrednio zaatakowana celem jej zdyskredytowania. Została porwana przez Policję ze swego mieszkania i przemocą umieszczona w szpitalu psychiatrycznym.

Szpitalny lekarz psychiatra twierdził, że jest uprawniony pozbawić ją wolności, ponieważ jakoby otrzymał zawiadomienie o potrzebie ratowania jej przed próbą samobójczą. Utrzymując w tajemnicy tożsamość osób zawiadamiających, których samo istnienie jest wątpliwe, odmówił uwzględnienia w ocenie rzekomego zagrożenia samobójstwem opinii przedstawiciela stowarzyszenia dobrze znającego matkę wskutek zaangażowania w sprawę jej dziecka. Odmówił nawet rozmowy z nim jako osobą znającą matkę i jej sytuację. Lekarz nie znający osoby, którą postanowił "ratować", ani jej sytuacji, nie zamierzał przeprowadzić wywiadu ze społecznikami dobrze tę osobę znającymi. Nie miał najmniejszych wątpliwości dotyczących zadania, które otrzymał do wykonania. Okazywał pewność siebie i przekonanie o swej bezkarności.

Matkę udało się szybko uwolnić wspólnym wysiłkiem dyrektora biura poselskiego posła Klubu Kukiz '15 oraz przedstawiciela stowarzyszenia, którzy wykazali, że nie ma podstaw choćby samego podejrzewania matki o zaburzenia psychiczne i skłonność do nierozsądnego działania. Nie było żadnych objawów zaburzeń. Mimo szpitalnej agresji zaatakowana kobieta zachowała całkowity spokój, rzeczowo odpierając pomówienia.

Choć matka została szybko zwolniona ze szpitala, to samo jej umieszczenie w szpitalu jest wykorzystywane przez łódzkie sędzie do usprawiedliwiania zabrania jej dziecka oraz izolowanie od niego. Trwa prostacka sędziowska kampania pomówień opartych o zarzut: "Patrzcie, to osoba niebezpieczna, przecież była w szpitalu psychiatrycznym!".

Trudno nie ulec emocjom wobec skrajnej sądowej nieuczciwości, i nie zauważyć, że kobiety występujące jako sędzie, przedstawicielki "nadzwyczajnej kasty", niczym hieny walczące o żer bezwzględnie starają się doprowadzić swą ofiarę do osamotnienia.

Gdy gotowość pomocy matce w remoncie jej mieszkania celem przyjęcia dziecka zadeklarowały osoby skupione w Łodzi w ruchu społecznym, który wyniósł do Sejmu Pawła Kukiza, przeciwko łódzkiej matce podstępnie zwróciła się doświadczona emerytowana pracownica opieki mieszkająca w Warszawie. Z Warszawy obiecała matce pomoc w odzyskaniu kontaktu z dzieckiem, obiecała fachowo objaśnić przed sądem szkody spowodowane oderwaniem dziecka od matki, których dostrzeżenie u dziecka sama z zapałem deklarowała, a przede wszystkim obiecała wystąpić w roli mediatora, oświadczając, że może kontaktować się z osobami, które przetrzymują dziecko.

Zobowiązań nie wykonała. Uzyskane zaufanie matki i wiedzę o jej sytuacji wykorzystała, aby przekonać społeczników do odstąpienia od zamiaru pomocy w remoncie mieszkania, wmawiając im, że matka nie potrzebuje pomocy. Następnie wbrew obietnicy swego osobistego zaświadczenia lub opiniowania przed sądem o sytuacji dziecka, niespodziewanie dla matki nie przybyła do sądu. Wysłała za to niepodpisany wniosek do sądu o pilne i trwałe pozbawienie matki jej dziecka i oddanie go do adopcji według życzeń pracownic domu dziecka. Przedstawiała się przy tym jako reprezentantka nieistniejącej fundacji.

Emerytowana warszawska pracownica opieki, która oszukała matkę, jest pośrednio powiązana z prokuraturą; jest formalnie asystentką poselską poseł wybranej z listy Ruchu Kukiz '15, ugrupowania, z którego strony matka otrzymała w Łodzi poparcie; jest asystentką "społeczną" poseł będącej zarazem, co zdumiewające w ruchu o "antysystemowych hasłach", pomocnicą prokuratorską w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach, a także, co jeszcze bardziej zdumiewające, wiceprzewodniczącą prezydium Rady Głównej Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. Przewodniczący poselskiego Klubu Kukiz '15 nie odpowiada na prośby o wyjaśnienie roli w jego klubie pełnionej przez pomocnicę prokuratorską.

Za staraniami o zdyskredytowanie matki dokonywanymi za pośrednictwem emerytowanej pracownicy opieki udającej przedstawicielkę dobroczynnej fundacji, stać mogą skorumpowani prokuratorzy i sędziowie prowadzący prawdziwy adopcyjny handel dziećmi.

Los dziecka jest matce wciąż nieznany. Łódzka prokuratura odmówiła ujawnienia jakichkolwiek ustaleń pozwalających wykluczyć seksualne wykorzystywanie dziecka, które oddano byłym handlarzom psami, objętym publicznymi zarzutami bestialskiego znęcania się nad zwierzętami. Mimo żądań stowarzyszenia, prokuratura nie ujawniła nawet, czy wysłuchano dziecko w warunkach umożliwiających mu swobodną wypowiedź i wiarygodne odebranie jego zeznań. Także los zwierząt, nad którymi pastwili się w Katowicach prawdopodobni nabywcy dziecka, nie został wyjaśniony w odpowiedzi na zarzuty. Podstawę zarzutu wykorzystywania dziecka stanowią akta sprawy dziecka potwierdzające podejmowanie wobec niego czynności niedopuszczalnych.

Emerytowana warszawska pracownica opieki, asystentka poselska, która nieuczciwie zdobyła sobie zaufanie pokrzywdzonej matki, została przeciwko tej matce wykorzystana jeszcze dwukrotnie: celem zastraszenia lub wyprowadzenia matki z równowagi bezpośrednio przed badaniem psychologicznym, a także jako wsparcie procesowe, gdy wystąpiła w sądzie przeciwko matce jako osoba zaufania pracownicy domu dziecka organizującej zabranie dziecka matce i wydanie go do adopcji z możliwością wywiezienia za wschodnią granicę Polski.

Znamiennymi są następujące po politycznej interwencji ze strony poseł będącej pracownicą prokuratury, działania adwokackie w sprawie dziecka zabranego w Łodzi samotnej matce. Adwokat prowadzący postępowanie w tej łódzkiej sprawie z ramienia fundacji skupiającej prawników występujących medialnie w politycznych sporach o charakterze moralnym, wypowiedział matce pełnomocnictwo i porzucił ją natychmiast, gdy tylko zaprotestowała ona przeciwko skonfrontowaniu jej przed badaniem psychologicznym z emerytowaną pracownicą opieki, która ją uprzednio okrutnie oszukała, i gdy zaprotestowała przeciwko sporządzaniu nowej opinii psychologicznej w oparciu o stare opinie służące pomawianiu jej o zaburzenia lub chorobę.

Drugi adwokat, współpracujący z ośrodkiem adopcyjnym starającym się doprowadzić do adopcji jej dziecka, został wówczas powołany do roli opiekuna prawnego tego dziecka. Adwokat, prawdopodobnie także handlarz dziećmi, pozwolił sobie znęcać się w bezprecedensowy sposób nad matką w sądzie, gdy sędzia prowadząca jednoosobowo bezprawne postępowanie pozbawiła matkę asysty osób zaufania, do których obecności w sali sądowej matka miała ustawowe prawo. Adwokat ten wystąpił w sądzie wraz z sędzią przeciwko matce, wmawiając jej, że jej dziecko nie tylko nie chce z nią kontaktu, lecz że mówi ono o swym oczekiwaniu śmierci matki.

Sędzia, winna pozbawienia matki należnej jawności postępowania i wsparcia osób zaufania, pozostaje bezkarna i unika wszelkiego postępowania w zakresie nadzoru mimo powiadomienia sędziów zobowiązanych w łódzkim sądzie do nadzoru dyscyplinarnego oraz policji o jej przestępnym czynie.

Zorganizowane współdziałanie funkcjonariuszy państwa przeciwko dziecku i samotnej matce niemal zupełnie umyka uwadze przedstawicieli łódzkich mediów. Można się spodziewać, że obojętność dziennikarzy wobec rażącego nadużywania władzy, za którym mogą stać osoby zaangażowane w zorganizowana przestępczość w zakresie handlu ludźmi, wywodzące się zza wschodniej granicy Polski, zachęci państwowych sprawców znęcania się nad dzieckiem i matką do kolejnych wystąpień przeciwko dziecku i matce, a także do podjęcia próby uciszenia organizacji społecznej występującej w obronie dziecka i matki.

Sprawa jednego małego dziecka i jego samotnej matki staje się ilustracją procesu podporządkowywania państwa przestępczym interesom jego funkcjonariuszy. Powinna posłużyć jako podstawa ustalania zmian potrzebnych polskiemu "wymiarowi sprawiedliwości".

Jednak w pierwszej kolejności należy wyjaśnić los dziecka zabranego matce, i zapewnić mu niezwłocznie kontakt z matką, ponieważ rozmach zapewne kosztownego poparcia politycznego, być może nawet ze strony przewodniczącego klubu poselskiego, a także prokuratorskiego i może nawet medialnego, służącego tuszowaniu i usprawiedliwianiu porwania dziecka skłania ku podejrzeniu, że sprawcy mają do ukrycia czyny przestępne, które warto ukrywać za wszelką cenę.

Nie angażuje się bowiem osób powiązanych z najważniejszymi politykami i prokuraturą, by zdobyć zaufanie skromnej samotnej matki, a następnie ją oszukać przed sądem, nie organizuje się porywania przemocą do szpitala psychiatrycznego na podstawie anonimowego donosu, jeśli stawką w sprawie jest tylko zwykła adopcja lub opieka nad dzieckiem niezamożnej, samotnej kobiety.

Zasady demokracji i praworządności nie dopuszczają pozostawiania bez wyjaśnienia odmowy udokumentowania, zbadania i ujawnienia przez prokuraturę bezprzykładnej mobilizacji aparatu państwa przeciwko małemu dziecku i jego samotnej matce. Należy tego wyjaśnienia żądać publicznie, skoro inaczej nie można, skoro aparat państwa opanowany jest przez osoby zaangażowane w przestępstwo. W demokratycznym państwie prawa ostatecznie prokuratorem i sędzią jest zawsze obywatel, a nie urzędnik przybrany w sukienkę prokuratora lub "niezawisłego" sędziego, broniący pozycji i autorytetu swego i swych kolegów, broniący swej własnej "kasty".

Przymusowa adopcja