Polskie sądy zabrały dziecko matce i wydały bezwzględnym handlarzom psami.

Samotnej matce w Łodzi sędziowie oraz pracownicy domu dziecka bezzasadnie zabrali dziecko. Następnie wydali je celem adopcji w ręce działających w Katowicach zdemoralizowanych handlarzy psami. Pochodzący zza wschodniej granicy Polski Andriej Komarow i jego partnerka Aleksandra byli w Polsce publicznie potępiani przez ich klientów jako "bestie", i oskarżani o znęcanie się nad psami. Po stronie matki nie stwierdzono jakiegokolwiek działania lub zaniechania na szkodę dziecka; podkreślano przywiązanie dziecka do niej. Jedyną istotną przeszkodą w jej opiece nad dzieckiem był i jest brak warunków mieszkaniowych.

Polska prokuratura i policja uniemożliwiają rozpatrzenie przez niezależny sąd zarzutów przestępstw znęcania się nad dzieckiem i wykorzystywania seksualnego. Jednocześnie całkowicie izolują dziecko od zrozpaczonej matki, uniemożliwiając dziecku ujawnienie przestępstw. Biorą udział w przestępczej działalności pozyskiwania dziecka do adopcji. Bezwzględnie odrywają dziecko od rodzica, zrywają więzi dziecka z rodzicem. Celowo pozbawiają dziecko tożsamości.

Prokuratura w Łodzi odmówiła jakiegokolwiek własnego badania sprawy, chociaż dziecko i matka mogą być ofiarami działających w Polsce międzynarodowych organizacji obsługujących adopcyjny handel polskimi dziećmi w oparciu o rozległą korupcję polskich sądów rodzinnych. Prokuratura nie przeprowadziła postępowania dowodowego.

Sprawa Andrzejka (Sąd Rej. dla Łodzi-Śródm., VIII Nsm 530/15 i 643/15), synka pani Agnieszki (imię zmienione), ujawnia deprawację sędziów, prokuratorów i urzędników zajmujących się sprawami adopcji. Uzasadnia żądanie niezwłocznego zakończenie okrutnego procederu adopcyjnego handlu dziećmi. Jej upublicznienie jest ostatnią szansą obrony rodziny, dziecka i matki.

Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo prosi o wsparcie precedensowej obrony praw Andrzejka do spotkań z mamą i do zapewnienia mu jej opieki w postępowaniach przed sądami polskimi, Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, Komitetem Praw Dziecka ONZ i innymi organami międzynarodowej ochrony prawnej.

Rażące przypadki łamania prawa przez łódzkie sądownictwo rodzinne, były bezskutecznie wskazywane prokuraturze podporządkowanej ministrowi sprawiedliwości oraz Krajowej Radzie Sądownictwa.

Nie budzą one głębszego zainteresowania większości znających je dziennikarzy, którzy przedstawiają je jako zdarzenia zupełnie nie powiązane, zamiast ujawniać prawdziwy zorganizowany rabunek dzieci dokonywany z pomocą łódzkich sądów rodzinnych, nadających bezprawiu pozory legalności.

W połowie kwietnia 2017 r. wciąż bezskutecznym pozostaje wezwanie Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo z października 2016 r. do zdymisjonowania inspektora Pawła Szeląga, Komendanta Miejskiego Policji w Katowicach, i wszystkich katowickich policjantów odmawiających mimo wezwań wyjaśnienia sytuacji dziecka pani Agnieszki, pozwalających na znęcanie się nad dzieckiem oddanym w ręce osób, przed którymi społecznicy musieli bronić psy, pisząc: "Komarowa Aleksandra, lek. med. pediatra, Katowice. UWAGA NA TYCH HANDLARZY PSÓW!!! Nieuczciwi handlarze psów, bo inaczej nie mozna tego nazwać! (...) Hodowla jest w Katowicach na ulicy Sezamkowej 35A. Jeśli możecie, przekażcie tą informację dalej."; "hodowla sesame-sezamkowa 35A-PROSZĘ o pomoc! 19.11.13, 15:18 Witam, Bardzo proszę wszytskich którzy mają jakiekolwiek informację na temat zwyrodnialczego procederu w hodowli sesame przy ulicy Sezamkowej 35a (zostali oszukani, widzieli lub wiedzą co się tam dzieje, w jakich warunkach przebywają chore, zarobaczone, pełne pcheł psy). Proszę o pilny kontakt- jeśli zbierze się wiele osób to z pomocą Policji i Inspektoratu weterynarii uda się zatrzymać praktyki pani ALEKSANDRY KOMAROWEJ!"; "Opinia dodana 2011-01-27 20:35:34 to jest szokujące Ostrzegam !! Ta pani Komarowa to pośrednik w handlu psami. Co niedzielę w tym domu, Sezamkowa 35 odbywa się psi kiermasz, zwierzaków z dzikich, pseudo hodowli (chów kazirodczy.. syf i malaria) (...) Siedlisko robactwa i bakterii i co najgorsze zwyrodnienia i braku empatii dla innych stworzeń."; "Odpowiedź dodana 2015-03-27 21:34:20 helmt K-ce (...) Uważajcie na małżeństwo Komarow z Katowic to bestie co dla pieniędzy zrobią wszystko".

W październiku 2016 r. Stowarzyszenie wskazywało, że w rękach takich osób dziecko nie powinno pozostawać ani chwili dłużej. Organy polskiego państwa nie zareagowały, choć zgodnie z prawem opiekę zastępczą nad dzieckiem wolno w Polsce powierzać wyłącznie osobom mającym odpowiednie kwalifikacje moralne.

Dnia 31 marca 2017 r. prokurator Ewa Saska w Prokuraturze Rejonowej Łódź-Bałuty umorzyła bez przeprowadzenia czynności dowodowych śledztwo w sprawie czynów bezprawnego zabrania dziecka samotnej matce w Łodzi oraz izolowania go od matki przez pracowników Domu Dziecka dla Małych Dzieci w Łodzi (ul. Drużynowa 3/5, filia: ul. Lniana 9) oraz przez sędziów.

Już pobieżna ocena sytuacji przedstawionej prokuratorowi pozwalała dostrzec nieprawidłowości: nieudzielenie pomocy materialnej matce i dziecku, brak przesłanek oddzielania dziecka od matki, konflikty interesów, brak niezależnej kontroli. Prokurator nie zechciał dostrzec choćby jednej nieprawidłowości.

Niejasne są podstawy finansowe działania osób i podmiotów zaangażowanych w sprawę dziecka. Poza formalnie ustaloną kwotą blisko 6 tysięcy zł, przeznaczaną miesięcznie na utrzymanie dziecka ze środków publicznych, dom dziecka przyjmuje datki pieniężne od prywatnych podmiotów na niewiadomych zasadach, chwaląc się pomocą od banków i koncernów. Pomoc jest przyznawana decyzjami nieujawnianych osób. Działania te nie są uzasadniane, choć zapewnienie utrzymania dzieci w domu dziecka w Polsce jest oczywistym obowiązkiem polskiego państwa.

Łódzcy sędziowie są dumnymi przedstawicielami osobliwego polskiego wynalazku, nowego stanu społecznego: bezkarnej, "zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi". Wszystko im wolno, za nic nie odpowiadają. W tych warunkach w Łodzi bez przeszkód mogą działać międzynarodowe grupy przestępcze, także z Rosji i Ukrainy, gdzie handel ludźmi rozwinął się warunkach rozkładu państw komunistycznych. Polskie państwo, mimo pozornego nawiązywania do europejskich wzorów praworządności, wpisuje się coraz dokładniej we wschodnie wzory bezprawia.

Sprawa zabrania dziecka samotnej matce w Łodzi jest jedną z dwóch łódzkich spraw adopcyjnych objętych w 2016 r. i 2017 r. działaniami Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo. W obu sprawach pojawili się przedsiębiorcy zza wschodniej granicy Polski. W obu sprawach ofiary są całkowicie osamotnione. Łódzkie sądy i prokuratura czynią obecnie, co w ich mocy, aby pozbyć się z postępowań jedynej organizacji społecznej, która stara się w nich wspierać obronę praw człowieka i praw dziecka.

Drugą z łódzkich spraw adopcyjnych objętych działaniami stowarzyszenia jest sprawa przekazania do adopcji polskiego dziecka amerykańskiej parze. Para ta, Cathryn Paige Kinney oraz Thomas Bradley Kinney, starając się o oddanie im dziecka do adopcji, posiadała już dwoje własnych małych dzieci, których potrzeby w zakresie opieki przekraczały ich zdolności opiekuńcze (Sąd Rejonowy dla Łodzi - Widzewa, sygn. akt: VI Nsm 851/16). Motywów ich wystąpienia o adopcję dziecka nie ujawniono, co budzi ogromny niepokój wobec lawinowo mnożących się informacji o wykorzystywaniu dzieci w USA, a nawet społecznych protestów w USA przeciwko bezczynności tamtejszego rządu w tym zakresie. W tej sprawie zaświadczono udział przedsiębiorców pochodzenia ukraińskiego.

Sprawa dziecka samotnej matki, pani Agnieszki, rozpoczęła się banalnie. Wskutek kłopotów zdrowotnych spowodowanych osłabieniem wynikłym z komplikacji medycznych związanych z narodzinami dziecka, a także wskutek losowych trudności rodzinnych, samotna matka popełniła błąd zwrócenia się o państwową pomoc w Łodzi.

W postanowieniu z dnia 31 marca 2017 r. prokurator Ewa Saska ujawnia istotną część przestępczego procederu, którego ofiarami stali się dziecko i matka.

Dziecko zostało umieszczone w Domu Dziecka dla Małych Dzieci w Łodzi na czas pobytu matki w szpitalu w czasie paru miesięcy po jego narodzinach. Niezwłocznie rozpoczęto intensywne starania o zerwanie jego więzi z matką i oddanie go obcym ludziom. Poza chwilowym pogorszeniem stanu zdrowia matki, wywołanym prawdopodobnie osłabieniem w czasie ciąży i jej komplikacjami, nic nie stało na przeszkodzie sprawowaniu przez nią opieki nad dzieckiem. Według ustaleń prokuratora stwierdzono, że: "predyspozycje wychowawcze matki małoletniego w zakresie jej wiedzy teoretycznej są na dobrym poziomie, posiada umiejętności właściwego odczytywania potrzeb dziecka i stara się je zaspokajać (...), zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa, troszczy się o jego potrzeby emocjonalne w trakcie kontaktu z nim". Jak pisze prokurator, "Biegli stwierdzili, że więzi emocjonalne między dzieckiem a matką są wzajemne, że funkcjonowanie Agnieszki (...) poprawiło się dzięki długotrwałym oddziaływaniom terapeutycznym". Mimo to urzędnicy zainteresowani byli i są wyłącznie zabraniem matce dziecka i pozbyciem się matki.

Jedyne zarzuty mające uzasadniać zabranie matce dziecka, które prokurator zdołał przeciwko matce znaleźć, to twierdzenia, że matka: "nie ma doświadczenia w samodzielnej i całodziennej opiece nad synem, ma niedostateczne środki finansowe na zaspokojenie potrzeb obydwojga, wymaga psychoterapii i ewentualnie leczenia farmakologicznego".

Dnia 31 marca 2017 r., w państwie "dobrej zmiany", w którym nie miano już zabierać dzieci z powodu ubóstwa rodziców, podporządkowana ministrowi sprawiedliwości prokurator Ewa Saska uzasadniała zabranie matce dziecka oraz zabranie dziecku matki, pisząc: "stwierdzono, że Agnieszka (...) ma niedostateczne środki finansowe na zaspokojenie potrzeb obydwojga"! Jak widać, "niedostateczne środki finansowe" wciąż wystarczają, by zabrać dziecku matkę. Tyle "dobrej zmiany" w prawie rodzinnym.

Gdy w sprawie wolę uczestniczenia zgłosiło Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo, łódzcy sędziowie poczęli za wszelką cenę poszukiwać dowodów przeciwko matce. Przeciwko matce wysłano oddział policji i "lekarza" psychiatrę Piotra Biechońskiego z zadaniem uwięzienia matki przemocą w szpitalu psychiatrycznym oraz sfabrykowania dokumentacji medycznej zaświadczającej nieokreśloną rzekomą chorobę uniemożliwiającą opiekę nad dzieckiem. Jako podstawę działania wskazano bliżej nie określone treści internetowe do dziś nie udokumentowane. Na matkę dokonano fizycznej napaści. Szczęśliwie zachowała ona opanowanie i powiadomiła stowarzyszenie i pana Andrzeja Wlaźlaka, dyrektora biura poselskiego Piotra Apela z klubu Kukiz '15. Wystąpienie stowarzyszenia oraz ogromne i niezwłoczne zaangażowanie dyrektora w obronę praw obywatelskich pokrzywdzonej kobiety pozwoliły szybko ją uwolnić. Przeżyła ona jednak dwudniową traumę, straciła pracę wskutek niewykonywania umowy w czasie uwięzienia w szpitalu, a samo zatrzymanie w szpitalu wykorzystywane jest obecnie w celu dyskredytowania jej przed sądem. W sprawie tego zatrzymania prokuratura zawiesiła śledztwo mimo żądania organizacji społecznej jej szybkiego wyjaśnienia.

Po nieudanej próbie sfabrykowania medycznej dokumentacji psychiatrycznej obciążającej matkę, usiłowano z kolei obciążyć matkę fałszywą opinią psychologiczną. Sprawa sięgnęła tym razem polityki.

Do działania przeciwko matce zaangażowano emerytowaną pracownicę pedagogiczną, która przedstawiła się jako współpracownica przewodniczącej zespołu parlamentarnego, obecnie wyłącznie poselskiego, działającego pod nazwą "Dobro dziecka jako cel najwyższy". Przewodnicząca zespołu nieco niezręcznie łączy rolę posła ugrupowania Kukiz '15 z rolą reprezentanta prokuratorów poprzez zatrudnienie w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach, i stanowisko wiceprzewodniczącej prezydium Rady Głównej Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. Przewodnicząca nie ma doświadczeń w sprawach rodzinnych. W związku ze sprawą dziecka pani Agnieszki Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo zwróciło się do przewodniczącej zespołu i do posła Pawła Kukiza o wyjaśnienie powiązania pracownicy pedagogicznej z zespołem i z klubem Kukiz '15, a przy okazji o wyjaśnienie celów i motywów powierzenia reprezentacji ugrupowania w sprawach dzieci osobie nie mającej w tym zakresie doświadczeń, skoro inni członkowie ugrupowania starali się prawdziwie pomagać i mają w tym zakresie pewne doświadczenia. Poseł Paweł Kukiz, a także posłowie zespołu "Dobro dziecka jako cel najwyższy", zostali przez Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo i pokrzywdzoną matkę zaproszeni do obserwowania rozpraw w postępowaniach dotyczących dziecka pani Agnieszki.

Emerytowana pracownica pedagogiczna, przedstawiająca się jako współpracownica przewodniczącej poselskiego zespołu "Dobro dziecka jako cel najwyższy", nawiązała kontakt z panią Agnieszką za pośrednictwem Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo, które o sprawie uprzednio publicznie informowało.

Stowarzyszeniu oraz matce opowiadała o swym zaangażowaniu na rzecz ochrony praw dziecka i rodzica do wzajemnego kontaktu. Mówiła, że w sprawie synka pani Agnieszki spowodowano ogromne szkody emocjonalne u dziecka poprzez jego oderwanie od matki. W końcu obiecała własne osobiste starania o ustalenie sytuacji dziecka i przywrócenie dziecku kontaktu z matką.

Wzbudziwszy zaufanie pokrzywdzonej matki, rzekoma albo rzeczywista współpracownica przewodniczącej zespołu poselskiego szybko zmieniła rolę. Ujawniła, że spotykała się z osobami przetrzymującymi w Katowicach dziecko pani Agnieszki. Następnie w sprawie dziecka pani Agnieszki wysłała do sądu w Łodzi pismo, którego nie podpisała, z żądaniem zakończenia postępowania, i umożliwienia jak najszybszej adopcji dziecka z całkowitym pozbawieniem go prawa do kontaktu z matką.

Emerytowana pracownica pedagogiczna nie poprzestała na pisemnej ingerencji w postępowanie. Nadała sprawie nowy wymiar, gdy osobiście przybyła do sądu w Łodzi, by stanąć przeciwko pokrzywdzonej matce jako osoba zaufania strony przeciwnej, zatrudnionej w domu dziecka opiekunki prawnej dziecka, Izabeli Kostrzewskiej, usiłującej doprowadzić do bezprawnej adopcji i pozbawienia dziecka wszelkiego kontaktu z matką.

Akt kuriozalnego podstępu wobec samotnej matki przekroczył poziom akceptowalności nawet łódzkich sędziów. Sytuacja wymknęła się spod kontroli sędziów i urzędników wskutek nadmiernego pośpiechu pracownicy pedagogicznej, starającej się być może jak najszybciej ukończyć obrzydliwe zlecenie pomawiania matki. Postawiona w niezręcznej sytuacji sędzia prowadząca postępowanie w Łodzi, Joanna Kępińska, postanowiła zatuszować występy pracownicy pedagogicznej. Uniemożliwiła rejestrowanie przebiegu posiedzenia sądowego, a następnie odmówiła zaprotokołowania nie tylko wypowiedzi obciążających urzędników, ale nawet samej obecności emerytowanej pracownicy pedagogicznej w sali sądowej po stronie przeciwników matki.

Emerytowaną pracownicę pedagogiczną zaangażowano dodatkowo w celu zastraszenia lub wyprowadzenia matki z równowagi przed badaniem psychologicznym w I Opiniodawczym Zespole Sądowych Specjalistów w Łodzi (przy ul. Tokarskiej 7). Pomocy udzielili w tym pracownicy tego zespołu. Nie pomogły protesty organizacji społecznej. Kierownik zespołu Magdalena Grudzińska w rozmowie i w korespondencji ze Stowarzyszeniem Wolne Społeczeństwo nie zechciała wyjaśnić, dlaczego zespół dopuścił się zorganizowania badania psychologicznego dziecka i matki w taki sposób, by doszło do ich niespodziewanego i gwałtownego spotkania na chwilę przed umówionym czasem badania, i zarazem do spotkania matki z pracownicą pedagogiczną, która w sądzie występowała przeciwko niej i jej dziecku. W tak trudnej sytuacji dziecko dodatkowo zmuszono do parogodzinnego oczekiwania.

Działanie zespołu sądowych specjalistów należy oceniać w związku z bezpodstawną z odmową zespołu umożliwiania zapisu dowodowego badania psychologicznego lub dopuszczenia obecności przy nim niezależnego świadka. Wpisuje się ono logicznie w postępowanie prowadzące wbrew prawu do oderwania dziecka od matki. Zmierzano do wykluczenia późniejszej oceny przez niezależnego biegłego tego badania oraz z opartej o nie opinii. Odpowiedzialność za umożliwienie fabrykowania fałszywych dowodów przeciwko matce obciąża nie tylko zespół opiniodawczy, ale i łódzkich sędziów, z powiadomioną o nieprawidłowościach wiceprezes Sądu Okręgowyego w Łodzi ds. rodzinnych, gospodarczych, pracy i ubezpieczeń społecznych, Alicją Pońsko na czele.

Odpowiedzi oczekują zarzuty podniesione przez Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo. Zespołowi opiniodawczemu zarzucono niezapewnienie matce i dziecku odpowiednich warunków badania: doprowadzenie do niespodziewanego spotkania matki z dzieckiem oraz z Andriejem i Aleksandrą Komarowami w czasie i miejscu, w których odbywać miało się badanie matki. Zespołowi zarzucono niezapewnienie mimo powiadomienia telefonicznego przez przedstawiciela stowarzyszenia o takiej potrzebie, matce i dziecku odpowiednich warunków badania: dopuszczenie do pomieszczeń Zespołu i nieusunięcie z nich pracownicy pedagogicznej, która po podstępnym pozyskaniu zaufania matki wystąpiła przed sądem jako osoba zaufania strony przeciwnej. Zarzucono niezapewnienie sprawdzalnego dokumentowania przebiegu badania i jego okoliczności. Zarzucono nakłonienie matki do podpisania oświadczenia o odmowie badania, które naruszało prawne wymogi odebrania pisemnej zgody na badanie, podjęte pomimo nieprzedstawienia matce planu badania, i mimo niepowiadomienia matki, czy ma ona być badana wraz z dzieckiem, choć matka badania nie odmawiała, lecz prosiła jedynie o jego rzetelne przeprowadzenie. Zarzucono nieprzedstawienie matce planu badania przed badaniem. Zarzuty objęły też wywieranie szkodliwego wpływu na matkę i dziecko, a także wywołanie traumy u matki i prawdopodobnie u dziecka brutalnymi okolicznościami spotkania z dzieckiem po długim braku ich wzajemnego kontaktu. Zarzuty te obrazują normy pracy polskich "opiniodawczych zespołów sądowych specjalistów". W zespołach tych można prowadzić jedynie badania nad nieuczciwością i korupcją w zawodzie psychologa.

Matka obecnie domaga się rzetelnego badania w koniecznym zakresie, według norm prawnych i zawodowych właściwych sądowemu postępowaniu dowodowemu w dziedzinie psychologii.

Obecnie nikt nie twierdzi, że pani Agnieszka jest niezdolna do opieki nad swoim dzieckiem. Wręcz przeciwnie. Pani Agnieszka zbiera pochwały dla swego rozsądku nawet od łódzkich sędziów, ale tylko wtedy, gdy sędziowie ci uzasadniają swe twierdzenia, że nie potrzebuje ona pomocy adwokata z urzędu, że może sobie przed sądami radzić sama. Orzeczeniem z dnia 17 lutego 2017 r. Sąd Okręgowy w Łodzi ustalił, że pani Agnieszka: "nie jest osobą pozbawioną możliwości skutecznej ochrony swych praw i samodzielnego działania. Dotychczasowe postępowanie Agnieszki (...) w toczących się z jej udziałem sprawach świadczy, iż posiada ona umiejętność prawidłowego, jasnego precyzowania swoich żądań. Brak jest podstaw do przyjęcia, że jest ona osobą chorą, nieporadną, mającą problemy z wykonywaniem zarządzeń sądu." (sygn. akt: XII Cz 523/16).

Jak wynika z ustaleń prokuratora, pani Agnieszka jest w pełni zdolna do opiekowania się dzieckiem, brakuje jej tylko pieniędzy na zapewnienie dziecku niezbędnych warunków mieszkaniowych. Jednak ani sąd ani urzędnicy ani prokurator nie dostrzegają potrzeby udzielenia jej pomocy w tym zakresie. Być może zatem prokurator, pisząc: "ma niedostateczne środki finansowe na zaspokojenie potrzeb obydwojga", w kraju, w którym ponoć nie zabiera się już dzieci z powodu ubóstwa, miał na myśli środki na wykupienie dziecka z rąk handlarzy psami albo na łapówkę dla sędzi Joanny Kępińskiej, Alicji Pońsko czy ich koleżanek, a nie na mieszkanie dla samotnej matki i dziecka.