Dnia 8 czerwca 2017 r. o godzinie 18:00 policja zatrzymała babcię Julianka, dziecka bezprawnie uprowadzonego przez niemieckich urzędników, która dwa tygodnie wcześniej, dnia 25 kwietnia ujawniła podczas publicznego posiedzenia sejmowej komisji petycyjnej, że jej wnuk i rodzina przez trzy lata nie otrzymali i wciąż nie otrzymują żadnej pomocy od polskiego rządu mimo rażących niemieckich przestępstw. Policja przy zatrzymaniu stwierdziła, że otrzymała z sądu rejonowego w Cieszynie list gończy za babcią uzasadniony jakoby poprzez trzy parusetzłotowe grzywny. W nocy z dnia 8 czerwca na dzień 9 czerwca los dzielnej kobiety pozostaje nie znany jej bliskim.

Policja stara się zdyskredytować kobietę oskarżającą rządy Polski i Niemiec o bezczynność lub poplecznictwo w przestępstwie przeciwko dziecku, traktując ją jak kryminalistkę, poniżając, narażając na utratę zdrowia.

Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo prosi każdego, komu zależy na zatrzymaniu państwowego bezprawia w Polsce, o kierowanie wraz z nim do premier Beaty Szydło (kontakt+kprm,gov,pl) i do sejmowej Komisji do Spraw Petycji (kpet+sejm,gov,pl) żądań uwolnienia babci broniącej wnuka oraz pociągnięcia do odpowiedzialności sądowych i policyjnych sprawców policyjnej napaści na nią. Bardzo potrzebne jest powiadamianie dziennikarzy.

Brak społecznego nadzoru nad sądownictwem pozbawia nas wszelkiej ochrony prawnej. Żądajmy zmiany prawa! http://petitiongo.org/pl/petition/civil-participation-in-the-judiciary

Sejmowa wypowiedź nieustępliwej babci, doświadczonej nauczycielki, była szczególnie kłopotliwa dla wiceministra sprawiedliwości, Michała Wójcika, zadając kłam propagandowym opowieściom o rzekomej rządowej ochronie polskich rodzin przed zagraniczną przestępczością urzędową.

Dodatkowo kłopotliwym dla przedstawiciela rządu było ujawnienie podczas posiedzenia przez posła Jerzego Jachnika, że ona i jej rodzina jest także ofiarą polskiego sądownictwa i prokuratury. W 2015 r. sędzia Marta Jarząbek-Słobodzian i kurator sądowa Jolanta Kaczmarczyk poświadczyły w Sądzie Rejonowym w Cieszynie nieprawdę o rzekomym twierdzeniu babci w rozmowie z kurator, że jej wnuk nie mieszkał w Polsce. Postępowanie karne w sprawie sądowego przestępstwa uniemożliwił cieszyński prokurator Tomasz Wilusz. W 2017 r., gdy babcia wystąpiła w Sejmie, prosząc o pomoc dla wnuka, oraz gdy posłom przedstawiono przestępcze działania cieszyńskiego sądu i cieszyńskiej policji, w tym samym Sądzie Rejonowym w Cieszynie osoba na stanowisku sędziego, której tożsamość policja ukrywa wbrew ustawie o dostępie do informacji publicznej, wydała za babcią list gończy (sygn. akt: II W 509/14), wykorzystany do jej brutalnego policyjnego zatrzymania. Przedstawiciel rządu zbył prośbę o pomoc maltretowanej przez policję rodzinie wyparciem się odpowiedzialności.

Dziecko mieszkało pod Cieszynem przed uprowadzeniem, którego dokonali niemieccy urzędnicy po przyjeździe matki do Niemiec na rozprawę o alimenty od mieszkającego tam ojca jej dziecka. Cieszyńska sędzia bez dowodu oświadczyła, że dziecko w Polsce nie mieszkało, i że dlatego jej zdaniem polski sąd jest w jego sprawie niewłaściwy. Wcześniej sędzia dostała list z ministerstwa sprawiedliwości z poleceniem uznania niezamieszkiwania dziecka w Polsce. List pochodził od pracownika ministerstwa Pawła Kosmulskiego współpracującego w ministerstwie z zatrudnionym tam obok niego sędzią Leszkiem Kuziakiem. Sędzia Leszek Kuziak, który brał udział w posiedzeniu komisji dnia 25 maja, i wystąpił przeciwko babci, twierdząc nieprawdziwie, że ministerstwo nie miało i nie ma obowiązku chronić jej rodziny, może dowolnie poświadczać nieprawdę, gdyż cieszy się mimo urzędniczego zatrudnienia immunitetem sędziowskim. Prośba matki o pomoc sądową została przez cieszyńską sędzię odrzucona bez przeprowadzenia rozprawy, i z pominięciem przedłożonych sądowi dokumentów świadczących o zamieszkiwaniu i zwykłym pobycie dziecka w Polsce. Zgodnie z Konwencją haską dotyczącą cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka, i zgodnie z prawem Unii Europejskiej, właściwy w sprawach dziecka jest sąd państwa, na którego terytorium dziecko miało zwykły pobyt przed uprowadzeniem. Pobyt ten zgodnie z Konwencją i prawem Unii należy ustalić w sądowym postępowaniu dowodowym, starannie badając indywidualne okoliczności sprawy. Działania polskich funkcjonariuszy przeciwko rodzinom polskim atakowanym przez obcych urzędników stają się w Polsce powszechne, uzasadniając podejrzenie, że polskie państwo przechodzi pod obcą korupcyjną kontrolę. Za granicą Polacy nie mają żadnej polskiej ochrony. Media donoszą o "polowaniach" na polskie dzieci w Europie Zachodniej.

Sprzeciw babci wobec sądowych kłamstw oraz sejmowe ujawnienie państwowego bezprawia sprowadziły na nią brutalny atak bezkarnych funkcjonariuszy państwowych.

Podczas posiedzenia sejmowej Komisji do Spraw Petycji babcia Julianka mówiła (protokół sejmowy):

"Proszę Państwa, od trzech lat, tysiąc kilometrów stąd mój wnuk pozostaje w nie wiadomo jakich warunkach. Dzięki panu Poturalskiemu, jego pomocy i wsparciu pisaliśmy wszędzie (gdzie tylko możliwe) z prośbą o wsparcie i pomoc.

Jesienią - we wrześniu i październiku - byłam w ministerstwie /sprawiedliwości/. W obecności sędziego - pana /Leszka/ Kuziaka - zawarliśmy umowę z adwokatem - panem Hamburą o prowadzenie tej sprawy. Wydawało się, że będziemy zmierzać do szczęśliwego finału. Tymczasem w grudniu odbyła się sprawa, w której sędzia wydał wyrok, że córka ma prawo do trzech spotkań z dzieckiem w okresie do maja br. W maju miała odbyć się kolejna sprawa.

Spotkanie z dzieckiem trwało tylko sześć minut. Następnie sąd niemiecki oraz Jugendamt nabrały wody w usta. Nie wiemy co dalej. Adwokat zaniechał wszelkich działań i nie mamy z nim kontaktu.

W ministerstwie /sprawiedliwości/ byliśmy jesienią - mamy koniec maja. Mijają kolejne miesiące. Nie byłam na spotkaniu z dzieckiem w styczniu. Pojechała córka ze świadkiem. Przeżycia ogromne. W ogóle spadły na nas przeżycia, które są gorsze od śmierci. Od tylu lat nie możemy uzyskać żadnej pomocy i konkretnego wsparcia.

Z zawodu jestem nauczycielką. Mieszkam w górach, ale wychowałam się na Mazowszu - w szkołach. Do dwudziestego roku życia mieszkałam w szkole. Moja mama była nauczycielką. Również zostałam nauczycielką. Kształcąc się w Niemczech, córka również wybrała taki zawód.

Wychowałam czwórkę dzieci. Mam trzydziestoośmioletnią córkę i trzech synów. Na stare lata jestem pozbawiona kontaktu z jedynym - pierwszym wnukiem. Julian urodził się 15 lutego 2010 r. W Polsce w odstępie dziewięciu dni urodził się drugi wnuk.

Proszę sobie wyobrazić, że coś podobnego spotyka państwa. Jesteście rodzicami - jesteście dziadkami. Idziecie do przedszkola - nie ma dziecka. Policja nie przyjmuje zgłoszenia i nikt nie udziela żadnej informacji. Upłynęły dwa tygodnie zanim dowiedzieliśmy się co dzieje się z dzieckiem.

Ze swojej strony zrobiłam wszystko, co tylko mogłam zrobić. Mam dokumenty, z których wynika, że po upływie dwóch godzin od informacji córki o tym, że dziecka nie ma, zwróciłam się do odpowiednich służb z pytaniem co robić w sytuacji, gdy dziecka nie ma w przedszkolu. Polska policja poinformowała mnie, żebym się rozłączyła, bo w tym czasie komuś może się coś przydarzyć, a ja zawracam głowę. Zdarzenie miało miejsce 1 sierpnia 2014 r. Już 11 sierpnia w naszym imieniu wystąpił adwokat Matuszczyk. Zatem nie jest prawdą, że od samego początku nie staraliśmy się o dziecko.

Nie zaprzestaniemy naszych działań. Bardzo proszę, jeżeli jest możliwość, żeby rząd i wszyscy ludzie dobrej woli w końcu nam pomogli. Dziecko przeżywa horror - my również. Nie może to trwać nieustająco. Pierwszego sierpnia miną trzy lata."

Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo niezwłocznie w czasie parunastu minut po rozmowie z policją powiadomiło telefonicznie wiceministra sprawiedliwości, Michała Wójcika, o zatrzymaniu babci Julianka, stwierdzając, że uznaje je za odwet za jej wystąpienia przeciwko sędziom naruszającym prawo. Wiceminister sprawiedliwości oświadczył, że nie dostrzega związku między zatrzymaniem a sprawą dziecka, po czym zaprzestał odbierania telefonu od przedstawiciela stowarzyszenia.

Dokonanie jawnej zemsty na babci, która poważyła się bronić wnuka przed państwowym bezprawiem, jest dowodem przejęcia Rzeczypospolitej przez zorganizowaną przestępczość, która za nic ma prawo i Sejm, która okazuję swą siłę, zastraszając rodziny publicznie walczące o prawa swych członków, o prawa człowieka, prawa dziecka. Nieludzkim byłoby zostawić pokrzywdzone rodziny same wobec urzędowych przestępców.