Wymuszenie przez administrację USA w zamian na polityczne i wojskowe poparcie kolejnych dostaw polskich dzieci dla amerykańskich pedofilów, oraz akceptowanie tej bestialskiej ceny przez polskich polityków, w powiązaniu z wizytą polskiego prezydenta w USA, świadczą, że dla polskich i amerykańskich polityków nie ma czynu dość podłego, by go nie popełnić dla swych politycznych lub finansowych interesów. Amerykańscy politycy ponownie, po uprzednim haniebnym wymuszeniu takich dostaw na Rumunii w 2001 r., starają się o pedofilskie zaopatrzenie, oferując żołnierzy za dzieci. Polscy i amerykańscy politycy znieważają oba narody, polski i amerykański, oraz znieważają armię USA.

Silniejsi razem z pedofilami.

Pracownicy amerykańskiej ambasady w Warszawie, która od lat nie odpowiada na wezwania polskich społeczników do wyjaśnienia udziału rządu federalnego USA w handlu dziećmi, obecnie radują się perspektywą powiększenia swych wpływów. Piszą: "Amerykańscy żołnierze służą ramię w ramię z polskimi żołnierzami. Ich misja w Polsce jest jasna --- chronić Polskę, sojusz NATO i wschodnią flankę paktu; odstraszać wszelkie zagrożenia. Polecamy krótki film o polsko-amerykańskiej współpracy wojskowej. Silniejsi razem!".1

Na nic zdaje się apelowanie polskich pedagogów.2 Ignorowane są opisy polsko-amerykańskiego bestialstwa.3

Amerykanie z pomocą polskich urzędników i polityków oraz sędziów tak samo uprowadzają i wykorzystują polskie dzieci, jak uprowadzali i wykorzystywali dzieci rumuńskie. Sekundują im w tym rzesze zdemoralizowanych dziennikarzy po obu stronach oceanu, którzy słowem nie wspomną draństw popełnianych przez wpływowe osoby. Obecnie tylko wyjątkowo zdarzają się uczciwi i odważni dziennikarze.

W swym dokumentalnym filmie "Suche Kind, zahle bar. Die Adoptionslobby" z 2009 r. Golineh Atai, dziennikarka niemieckiej telewizji publicznej WDR, w rozmowach z urzędnikami Komisji Europejskiej przedstawiła niesłychane bezprawie amerykańskiego rządu federalnego, amerykańskich polityków i przedsiębiorców zajmujących się handlem dziećmi, a także słabość środków ochrony praw człowieka. Poniżej kluczowe wypowiedzi filmu:

Günter Verheugen, komisarz do spraw rozszerzenia Unii Europejskiej, szef Roelie Post, jest zszokowany adopcyjnym systemem punktacji.

Adopcyjny biznes uniemożliwia ochronę dziecka zgodną ze standardami Unii Europejskiej.

Bardzo szybko odkryłem, że tam w rzeczywistości zalegalizowano handel dziećmi.

W praktyce Rumunii wprowadzili system bonusowy.

Organizacje, które zabiegały o adopcje, robiąc ciągle wrażenie, że czynią to z powodów humanitarnych, otrzymywały punkty odpowiednio do datków, którymi mogły się wykazać.

W ten sposób oczywiście stworzono rynek, i sam na własne oczy widziałem katalogi, z których można było sobie wybierać dziecko. Od samego początku uważałem, że państwo, które zalegalizowało handel dziećmi albo godzi się na handel dziećmi, nie spełnia wymogów przyjęcia do Unii Europejskiej.

Aresztowanie Hiszpana w Bukareszcie: rumuński rynek adopcyjny przyciąga do kraju również zupełnie innych klientów adopcyjnych.

Jestem całkowicie pewny, że wielką jest liczba niezgłoszonych spraw, w których ten system nie doprowadził do umieszczania dzieci w bezpiecznym otoczeniu rodzinnym, lecz do ich wykorzystywania na różne sposoby.

Aresztowanie Amerykanina: wykorzystywał rumuńskie dzieci w Bukareszcie.

Rumuński premier Adrian Nastase wizytował sekretarza obrony Colina Powella.

Formalnie spotkanie dotyczyło przystąpienia Rumunii do NATO (paktu wojskowego).

Jednak Powell chce rozmawiać na inny temat.

Tysiące amerykańskich "rodziców" adopcyjnych, jak mówi, czekają na "swoje" dzieci.

Muszą zostać wprowadzone wyjątki od zakazu adopcji zagranicznych. Tylko wtedy Rumunia będzie mogła przystąpić do NATO.

To Stany Zjednoczone przedstawiły Rumunii polityczne uzależnienie między wydawaniem dzieci do adopcji a przystąpieniem Rumunii do NATO.

Nie uwierzyłbym, że to w ogóle możliwe, byłem zszokowany, w efekcie Rumuni stali przed jednoznacznym wyborem.

Powiedziałem im: teraz musicie decydować: albo idziecie za Amerykanami albo za nami.

Pamiętam, że w niektórych przypadkach podejmowano faktycznie próby zabierania dzieci, które już znajdowały się w rodzinach zastępczych; próby ponownego zabierania i wysłania ich za granicę.

To były całkiem brutalne działania.

Dwoje senatorów USA w czasie wizyty w Bukareszcie. Reprezentowali "Kongresową Koalicję Adopcyjną", największą komisję Kongresu USA.

Podróże Koalicji Adopcyjnej są opłacane przez amerykańskie agencje adopcyjne.

Oficjalnie chodzi o przystąpienie Rumunii do NATO. Jednak oboje senatorzy adoptowali dzieci.

Mówią: "Jesteśmy tu, bo chcemy domagać się zniesienia moratorium adopcyjnego.Każde dziecko ma prawo do swej własnej rodziny".

Wyjątki, wyjątki, wyjątki.

Każdy zachodni szef rządu chce więcej dzieci do adopcji.

Każdy uścisk dłoni potwierdza umowę biznesową oraz o wyjątkach od moratorium adopcyjnego.

Istnieje dobrze zorganizowane lobby w tych sprawach, które pod pozorem adopcji prowadzi w rzeczywistości formę handlu dziećmi, a ich propaganda jest bardzo sprytna.

Zakaz adopcji jest już nic nie warty --- każde państwo forsuje ślepo swą własną politykę zaopatrzenia w dzieci.

Nacisk polityczny pochodził wciąż z tych samych państw: z Francji, Włoch, Hiszpanii, z Izraela oraz ze Stanów Zjednoczonych.

Burmistrz Bukaresztu ogłosił wyjątki nawet na liście "lobbystów": dla każdego adoptowanego dziecka jest tam polityk wysokiej rangi jako oficjalny sponsor.

Występują w tej roli senatorowie USA, jak Edward Kennedy, John Kerry lub nawet Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej.

Byłem przerażony --- mówi Günter Verheugen, komisarz do spraw rozszerzenia Unii Europejskiej,

Wówczas, w moim wystąpieniu, jak sądzę, najbardziej emocjonalnym w czasie mego całego pobytu tu w Brukseli, musiałem przedstawić moim kolegom obraz sytuacji.

Prodi wycofał się, ale Silvio Berlusconi nie odstąpił.

Szef rządu włoskiego zdobył setki "wyjątków" dla klientów adopcyjnych.

Pamiętam rozmowę z rumuńskim premierem Adrianem Nastase, któremu powiedziałem: moja cierpliwość kończy się.

I teraz musicie się trzymać tego, co uzgodniliśmy.

Nie będziecie już nadal dopuszczać prowadzenia adopcji zagranicznych, albo ja nie będę mógł wam pomagać w przystąpieniu do Unii Europejskiej.

Tak ostro to wyglądało.

Chcieli jak najszybciej pozbyć się mnie z Komisji, tak żeby bez Verheugena można było znów zmienić politykę w Rumunii.

Nacisk zadziałał. Wkrótce przesunięto urzędniczkę unijną Roelie Post na inne stanowisko.

Sprawa rumuńskich dzieci była dla mnie jednym z najbardziej gorzkich i bolesnych doświadczeni w całym moim politycznym życiu.

To oczywiście także dziś, w retrospekcji, wciąż mnie zajmuje, i czuję się bezsilnym, ponieważ nie pozostało nic, co byłbym w stanie z tym zrobić.

Pytanie brzmi: jeśli zatrzymamy ten proceder w jednym kraju, powiedzmy, że jeden kraj wyczyścimy, występuje ogromne ryzyko, że problem zostanie po prostu przeniesiony do innego kraju, jako że tak długo, jak długo będzie popyt na dzieci, tak długo poszukiwane będą sposoby bezprawnego zaopatrzenia.