Trzy tygodnie trwa koszmar dziecka oderwanego przemocą od polskiej matki przez niemieckich urzędników w niemieckim szpitalu dnia 2 sierpnia 2016 r. Urzędnicy dążą do zerwania więzi między dzieckiem a matką. Polski konsul nie odwiedził dziecka i nie ustalił miejsca jego pobytu. Polski rząd wciąż nie przedstawił stanowiska prawnego wobec rażącego łamania praw człowieka i praw dziecka.

Dziecko przebywa w miejscu ukrytym przed rodziną, pod opieką osób, których tożsamości nie ujawniono rodzicom. Nie było i nie ma powodu zabrania dziecka polskiej matce i jego wielotygodniowego izolowania od rodziców. Dziecko zostało przemocą wyrwane z rąk polskiej matki w szpitalu w Esslingen w Niemczech. W niemieckim szpitalu nie zatroszczono się o opiekę psychologiczną dla matki w głębokiej traumie po utracie dziecka i po fizycznej napaści. Powiedziano jej: "teraz możesz iść do domu".

("Polsat News 2", 2016-08-19, 13:30)

Niemiecki sąd rodzinny udostępnił uzasadnienie zabrania dziecka sporządzone przez pracownicę niemieckiego urzędu do spraw dzieci i młodzieży, "jugendamtu", Sylvię Pietrasch, która uprowadziła polskie dziecko ze szpitala, twierdząc początkowo, że pod opieką matki dziecko "wyschnie". (Powiadomienie o wzięciu dziecka pod opiekę zastępczą: .)

Niemieccy urzędnicy nie wskazali w swym pisemnym uzasadnieniu zabrania dziecka jakiegokolwiek spodziewanego zdarzenia, które z winy polskich rodziców mogłoby wywołać poważną szkodę u dziecka. Przytoczyli jedynie anonimowe, nieudokumentowane pogłoski i opinie osób trzecich o rzekomym zaśmieceniu mieszkania i rzekomej możliwości wyłączenia w nim prądu, a także o niedotrzymaniu terminu konsultacji lekarskiej oraz o spłacaniu w nieokreślonej kwocie rat kredytowych. Bez jakiegokolwiek dowodu przytoczyli pogłoskę o rzekomej bezdomności matki, okoliczności łatwej do wykluczenia za pomocą zwyczajnie w Niemczech prowadzonej dokumentacji zamieszkania.

Niemieccy urzędnicy umyślnie usiłują wprowadzić sędziego błąd, ukrywając przed sądem istotne informacje o rodzinie, niezgodne z ich zarzutami. Urzędnicy ukrywają informacje przed sądem, mimo że działają w imieniu państwa i z jego autorytetem, a nie na prawach strony działającej wyłącznie we własnym interesie, dążącej do wygranej przed sadem za wszelką cenę. Nie powiadomili sądu, że anonimowe opinie dotyczyły stanu mieszkania podczas remontu, że rodzice wykazali za pomocą dokumentacji brak podstawy twierdzenia o możliwości wyłączenia prądu, i że dziecko i matka cieszą się pełnym zdrowiem, że wszystkie zobowiązania finansowe są wykonywane, a w dodatku zabezpieczone przez rodzinę gotową do pomocy. Nie powiadomili sądu, że rodzina zdecydowanie zaprzeczyła pogłosce o rzekomej bezdomności matki, że dane urzędowe nie dały jej jakiejkolwiek podstawy, a podstawą pogłoski mogła być sama nazwa organizacji społecznej, która zdaniem urzędników kiedyś objęła przyszłą matkę wsparciem: "Służba ludziom w ubóstwie i potrzebie mieszkaniowej".

Niemieccy urzędnicy nie przedstawili jakichkolwiek statystycznych danych lub obserwacji społecznych pozwalających uprawdopodobnić istnienie związku między przedstawionymi przez nich pogłoskami i ustaleniami a choćby teoretyczną możliwością narażenia dziecka na niewłaściwą opiekę. Nie wyjaśnili, czy uważają remont mieszkania lub spłacanie kredytu, świadczące zwykle o zdolności kredytowej, za regularne lub statystyczne oznaki niezdolności rodziców opieki nad dzieckiem. Nie wykazali też podjęcia przed zabraniem dziecka urzędowych prób udzielenia pomocy rodzinie.

Niemieccy urzędnicy opóźniają postępowanie sądowe, ignorując starania rodziców o wyjaśnienie sytuacji. Zamiast niezwłocznie zająć stanowisko urzędowe wobec dowodów i wyjaśnień przedstawionych przez rodziców w odpowiedzi na urzędnicze zarzuty, przekazali sprawę sądowi i popadli w całkowitą bezczynność. Mimo że pierwsze dni i tygodnie życia są kluczowe dla tworzenia więzi dziecka z rodzicami i dla jego rozwoju, niemieccy urzędnicy uznają się za uprawnionych do zawieszenia swych czynności na trzy tygodnie w oczekiwaniu sądowego rozstrzygnięcia. Sąd natomiast nie uznaje swego obowiązku niezwłocznego rozpatrzenia sprawy.

Skierowane do sądu pismo urzędników uzasadniające zabranie dziecka nie ujawnia nawet, że po zabraniu dziecka rodzice spotykali się z urzędnikami, pokazywali im wyremontowane mieszkanie, i szczegółowo odpowiedzieli na urzędnicze zarzuty, dowodząc, że niemal wszystkim tym zarzutom brakuje podstaw faktycznych. Można podejrzewać, że starania rodziców o wyjaśnienie sytuacji i powrót dziecka nie zostały przez urzędników przedstawione sądowi, aby nie stanowiły kontrastu dla bezczynności urzędników.

Mimo próśb o pomoc kierowanych do konsulatu generalnego Rzeczpospolitej w Monachium przez pokrzywdzoną rodzinę, polscy konsulowie nie protestują przeciwko przewlekaniu postępowania, przeciwko wyznaczeniu terminu rozprawy przed sądem na dzień odległy o ponad trzy tygodnie od dnia zabrania dziecka, oraz przeciwko ukrywaniu przez niemieckich urzędników dowodów i okoliczności przemawiających przeciwko ich twierdzeniom i zarzutom. Polscy konsulowie i urzędnicy rządowi ministerstwa spraw zagranicznych oraz ministerstwa sprawiedliwości nie protestują przeciwko nieuczciwemu postępowaniu niemieckich urzędników wobec polskiej rodziny.

Brak protestu ze strony organów polskiego państwa wobec łamania norm rzetelnego postępowania administracyjnego stanowi obecnie zachętę do łamania norm rzetelnego postępowania sądowego. Sprawa dziecka porwanego ze szpitala ujawnia zwykły dla polskich urzędników rządowych zupełny brak troski o polskiego obywatela.

Poza wyjątkowymi przypadkami osób o przygotowaniu prawniczym, w Niemczech rodziny nie mają możliwości sądowej obrony przed urzędowymi kłamstwami. W przypadkach finansowania pomocy adwokackiej z urzędu, klienci adwokata nie mogą mieć pewności, że adwokat podejmie zdecydowane kroki przeciwko kłamstwom urzędników państwowych, ponieważ w Niemczech adwokat występujący przeciwko urzędnikom może stracić dochody z niemieckiej państwowej finansowej pomocy procesowej. W Niemczech sędzia dowolnie decyduje o przyznaniu finansowania pomocy adwokackiej z urzędu w sprawie rodzinnej, a zarazem zwykle darzy urzędników przychylnością. Nawet staranna pomoc adwokata może okazać się nieskuteczna przeciwko urzędowym kłamcom, ponieważ sędzia przychylny urzędnikom często nie dopuszcza dowodów obalających ich zarzuty. Urzędniczka niemieckiego urzędu do spraw dzieci i młodzieży, "jugendamtu", Sylvia Pietrasch, która uprowadziła polskie dziecko ze szpitala, oświadczając wielokrotnie, że pod opieką matki dziecko "wyschnie", powiadomiła rodziców co najmniej dwukrotnie, że sędziowie niemieccy czynią z zasady to, czego oczekuje od nich jugendamt.

Mimo długotrwałego ukrywania dziecka przed rodzicami, polski konsul nie zechciał podjąć wysiłku ustalenia miejsca pobytu dziecka, polskiego obywatela, oraz odwiedzenia dziecka. Polscy urzędnicy traktują polskie dzieci gorzej niż urzędnicy innych państw traktują zbrodniarzy, którym zapewniają wizyty konsulów w miejscach zagranicznych zatrzymań. Polskie dziecko zabrane rodzicom nie może liczyć nawet na odwiedziny konsula.

Pokrzywdzeni Polacy zarzucają polskim urzędnikom i konsulom zupełną obojętność na bezprawie, zainteresowanie wyłącznie własnymi korzyściami, imprezami dyplomatycznymi. Polacy w Niemczech mówią, że niemieccy urzędnicy "kradną dzieci bez powodu"; że "mają nas za nic"; że niemieccy urzędnicy "wymyślają brednie"; że działają podstępnie, obiecując pomoc; że "dbają tylko o pozory", a dziecko jest dla nich "narzędziem do zarabiania pieniędzy". Zajmujący swe stanowiska od wielu lat polscy urzędnicy rządowi mają więcej wspólnych interesów z urzędnikami obcymi, także z urzędnikami niemieckimi, niż z polskimi obywatelami.

Brak polskiej pomocy konsularnej w sprawie polskiego dziecka uprowadzonego ze szpitala w Niemczech mieści się w zwykłej praktyce polskich konsulatów w Niemczech. Od lat starania społeczne o ochronę polskich rodzin w Niemczech są niweczone przez polskich urzędników. Ich zachowania są niegodne przedstawicieli Rzeczypospolitej. Konsul generalny w Monachium, Andrzej Osiak, kpił z polskiej matki, która zwracała się doń o ochronę przed niemieckim bezprawiem. Zamiast pomagać, straszył ją możliwością zabrania jej drugiego dziecka. Obecnie 9-letnie dziecko jest już przez ponad pół roku bez powodu uwięzione w zakładzie psychiatrycznym w izolacji od matki. Jego sprawa była przedstawiana sejmowej Komisji do Spraw Petycji.

Dnia 19 lipca 2016 r. w obecności przedstawicieli rządu oraz Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo, które przekazało Sejmowi petycję o uchwałę sejmową wzywającą polski rząd do wystąpień skargowych do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przeciwko Republice Federalnej Niemiec, Sejmowa Komisja do Spraw Petycji wskazała rządowi potrzebę działania następującymi słowami: "Komisja do Spraw Petycji zwraca się do Pani Premier o kompleksowe zajęcie się przez Rząd problemem ochrony praw dzieci - obywateli polskich w sytuacjach, gdy na skutek decyzji władz obcego państwa mają one ograniczone możliwości kontaktu z rodzicem lub są tego kontaktu całkowicie pozbawione. Proces rozwoju dziecka nie może być zakłócony poprzez brak możliwości utrwalania tożsamości narodowej. Komisja zwraca się również o podjęcie działań mających na celu skuteczną ochronę praw rodzicielskich w sytuacjach, gdy w sposób nieuzasadniony zostają pozbawiani możliwości kontaktu ze swoimi dziećmi. Komisja wyraża nadzieję, że w tych działaniach zostaną uwzględnione sugestie Komisji przedstawione w niniejszym dezyderacie".

Dnia 22 sierpnia 2016 r. Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo w interesie publicznym przekazało na ręce wiceministra sprawiedliwości Michała Wójcika, który nadzoruje rządowe działania w sprawie dziecka porwanego ze szpitala, społeczną skargę na brak rządowej ochrony polskiego dziecka porwanego matce dnia 2 sierpnia 2016 r. po jego narodzinach w szpitalu w Esslingen w Niemczech.

W skardze wskazano, że mimo rządowych zapowiedzi pomocy, rodzina nie otrzymała jakiejkolwiek rzeczywistej pomocy.

Skardze towarzyszy wniosek o pilne przygotowanie z udziałem społecznym, polskiego rządowego stanowiska prawnego dotyczącego sytuacji dziecka zabranego polskiej matce przez niemieckich urzędników ze szpitala, a obecnie izolowanego od rodziców, oraz narażonego na narzucanie mu niemieckiego obywatelstwa ().

We wniosku wskazano potrzebę ochrony praw polskich obywateli według norm prawa międzynarodowego dotyczących życia rodzinnego i obywatelstwa wobec naruszeń prawa: niespełnienia przesłanek zabrania dziecka rodzicom, braku podstawy izolowania dziecka od matki, i to w nieznanym rodzicom miejscu, przez osoby o tożsamości ukrywanej przed rodzicami; niedopuszczalności narzucania obywatelstwa przepisami prawa krajowego osobom mającym inne obywatelstwo, które nie wyraziły świadomej i dobrowolnej zgody na jego przyjęcie.

Brak niezwłocznego przedstawienia polskiego rządowego stanowiska w tych kwestiach prawnych kompromitowałby polski rząd i Rzeczpospolitą jako podmiot prawa międzynarodowego. Polski rządowy sprzeciw wobec bezprawnego niemieckiego urzędowego porwania matce dziecka ze szpitala jest koniecznym warunkiem przerwania tragedii dziecka, a zarazem powstrzymania niemieckiego bezprawia, którego ofiarami są liczne polskie rodziny w Niemczech.