Wyrodne państwo to państwo, które zachowuje się wobec swoich obywateli jak podstępny gracz, oszust, a w skrajnych wypadkach – jak rzezimieszek. Wyrodne państwo i niby-państwo uzupełniają się wzajemnie. Niby-państwo nie działa tam, gdzie państwo działać powinno, a wyrodne państwo owszem działa, ale przeciwko własnym obywatelom. Niby-państwo jest słabe, spuchnięte i bezsilne wobec silnych, a wyrodne państwo jest agresywne wobec słabych. Co więcej, jest ono silne wobec słabych właśnie dlatego, że jest słabe wobec silnych. Musi tworzyć pozory działania, musi poprawiać statystyki. Robi to więc tam, gdzie o to najłatwiej, a nie tam, gdzie to jest potrzebne.

Fragment książki "21 polskich grzechów głównych", wyd. BELLONA.

Wyrodne państwo często zachowuje się tak, jakby chciało nam aktywnie zaszkodzić. Nie chodzi w tym jednak o jakiś spisek, układ czy ciemną siłę, która szuka osobistej wendety. Jest znacznie gorzej. To nie jest spisek, to jest logika systemu.

Tak jak promień światła biegnie po linii najkrótszego czasu, a „woda ma to do siebie, że spływa do Bałtyku”, tak instytucje państwowe kierują się zasadą minimalizacji pracy. To nie jest niczyja wina, tak po prostu jest. Wszyscy robimy tak, żeby się nie narobić. Urzędnikom łatwiej będzie zainterweniować tam, gdzie jest łatwo zainterweniować, choć nie ma to sensu, niż tam, gdzie interwencja jest trudniejsza, ale potrzebna. I to przekłada się na fatalny obraz wyrodnego państwa. (...)

Okazuje się, że policjanci przyszli sprawdzić, czy żona też piła i czy nie mają dzieci pod opieką... bo gdyby mieli, to policjanci mieliby szansę na podwójny „sukces”. Nie dość, że złapaliby pijanego rowerzystę, to jeszcze znaleźliby „zaniedbane” dzieci

Mamy tutaj nie tylko szariat drogowy, czyli ściganie relatywnie niegroźnych zachowań, takich jak jazda na rowerze po osiedlu pod lekkim wpływem alkoholu, ale też coś znacznie gorszego. (...)

Pomyślmy. Gdyby dzieci tej pary były akurat w domu, Rzeczpospolita Polska miałaby podstawy do wszczęcia jakiegoś straszliwego postępowania. W wersji maksimum mogłoby się ono oprzeć na odebraniu czy ograniczeniu praw rodzicielskich, a wersja minimum, jakakolwiek by była, i tak byłaby straszna. Nawet jeśli to postępowanie nie okazałoby się skuteczne, to i tak jakiś smutny urzędnik mógłby potencjalnie przyjechać po dzieci i zabrać je do domu opieki do czasu wyjaśnienia sprawy. Sprawy, która mogłaby trwać tygodnie, jeśli nie miesiące. Mówiąc krótko, byliśmy o krok od tragedii. Byłaby to tragedia, której policjanci nie tylko by nie zapobiegli, ale którą sami by sprowokowali swoją zaskakującą jak na polskie warunki gorliwością. Zachowanie tego ojca, nawet jeśli sprzeczne z prawem, nie było specjalnie groźne, a z całą pewnością nie było groźne dla dzieci. Kto jednak miałby za całą sytuację zapłacić? Jak zwykle w wyrodnym państwie zapłaciliby najsłabsi, a więc dzieci tej pary, które mogłyby dostać od państwa polskiego prezent w postaci rozłąki z rodzicami, domu dziecka i traumy na całe życie. (...)

Streszczając, polskie instytucje pomocowe nie są w stanie pomóc tam, gdzie pomoc by się przydała, natomiast tam, „gdzie nadzór kuratora, to [są] zmarnowane publiczne pieniądze, [tam] rozkręca się nowe afery, by móc uruchomić całą machinę”. A nawet więcej, specjalnie tworzy się problemy, żeby mieć po co puścić ten mechanizm w ruch. I to jest właśnie wyrodne państwo w pełnej krasie. (...)

Państwo, które stara się odebrać dzieci rodzicom tam, gdzie to jest niepotrzebne, żeby powetować sobie, że nie umie pomóc dzieciom naprawdę potrzebującym. (...)

Póki co wyrodne państwo nie tylko nie spełnia swojej funkcji minimalnej, czyli nie chroni jednych obywateli przed egoizmem drugich, ale też lubi ułatwiać silnym atakowanie słabych albo wręcz samo ich atakować. W wyrodnym państwie wszyscy żyjemy prawem wilka, bo wyrodne państwo udziela legitymacji prawu silniejszego. Tym silniejszym może być bardziej uprzywilejowany czy po prostu bogatszy obywatel albo, niestety, jakaś instytucja samego państwa. Tak przecież zachowuje się policja, która ściga tego ojca i idzie za nim do domu, żeby sprawdzić, czy czasem nie dałoby się dołożyć mu jeszcze sprawy o niedopełnienie obowiązków rodzicielskich. Tak zachowuje się MOPS, który nie udziela pomocy tam, gdzie jest ona potrzebna, a włazi z butami tam, gdzie dopiero jego interwencja jest problemem.1

https://ksiegarnia.bellona.pl/?c=ksiazka&bid=9341
Autor: Piotr Stankiewicz
Tytuł: 21 polskich grzechów głównych
Miejsce i rok wyd.: Warszawa 2018
Liczba stron: 312
Format: 145x205 mm
Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 9788311153455

  1. Piotr Stankiewicz, "21 polskich grzechów głównych", Warszawa 2018, str. 129 - 137.

Wyrodne państwo