Ustawa mająca regulować w Polsce międzynarodowe postępowania w sprawach opieki nad dziećmi, w szczególności oparte o konwencję haską dotyczącą cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, katastrofalnie osłabia środki ochrony prawnej polskich rodzin. Polska jest zamieniana w obszar pozyskiwania dzieci dla obywateli państw Europy Zachodniej. Dla klientów niemieckich ustawa wprowadza w Polsce ministerialną obsługę w języku niemieckim.

Polowanie na dzieci w Polsce i wydalanie ich za granicę bez rodziców

Poza sprzecznym z polską wrażliwością historyczną uczynieniem języka niemieckiego językiem urzędowym w warszawskim ministerstwie sprawiedliwości w międzynarodowych sprawach rodzinnych (art. 18 ust. 1 ustawy), niedemokratyczna metodyka obecnego sprawowania władzy w Polsce wyraziła się w zupełnym powstrzymaniu publicznej i medialnej dyskusji o ustawie z dnia 26 stycznia 2018 r. o wykonywaniu niektórych czynności organu centralnego w sprawach rodzinnych (sejmowy druk nr 1827), pozwalającej wbrew Konstytucji w postępowaniach opartych o konwencję haską z 1980 r. dotyczącą cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę:

(1) całkowicie pozbawić polskiego rodzica, który nie będzie miał pieniędzy na adwokata i nie otrzyma pomocy adwokackiej z urzędu, prawa do udziału w postępowaniu sądowym dotyczącym zabrania mu dziecka (art. 27 pkt 4);

(2) przeprowadzać w Polsce policyjne obławy na polskie dzieci i rodziców wracających do Polski oraz prowadzić w Polsce pod nieobecność rodziców lub opiekunów policyjne przeszukania polskich domów celem znalezienia dziecka (art. 27 pkt 10), a w praktyce zabierać dziecko pod nieobecność rodzica lub opiekuna;

(3) przygotowywać i organizować potajemnie zabranie dziecka rodzicowi bez wykazania jakiejkolwiek potrzeby utajnienia, bez wykazania jakiegokolwiek zagrożenia lub okoliczności uzasadniającej potajemne działanie (art. 27 pkt 9).

(4) Ustawa pozwala zmuszać rodzica orzeczeniem sądu do wydalenia własnego dziecka za granicę (art. 27 pkt. 7), z naruszeniem przysługującego także dziecku konstytucyjnego prawa do ochrony obywatela przed wydaleniem go z Polski (art. 52 ust. 4 Konstytucji) oraz z naruszeniem obowiązku Rzeczypospolitej (art. 72 Konstytucji) zapewnienia dziecku opieki w Polsce, a nie za granicą.

(5) Ustawa pozwala na wydalenie z Polski dziecka bez rodziców, na wniosek organu obcego państwa, także w przypadku, gdy dziecko urodziło się z polskich obywateli lub jego rodzice przebywają w Polsce, a dziecko ma za granicą trafić pod opiekę zastępczą (art. 27 pkt. 7).

Przykład próby doprowadzenia do wydalania polskich dzieci za granicę w ręce obcych urzędników, po ich zabraniu rodzicom w Polsce, pokazano w filmie "Ucieczka z piekła" (reż. E. Saj), dotyczącym sprawy, w której matka ratowała dzieci bezprawnie w Niemczech jej zabrane i umieszczone w rodzinie zastępczej, która nad nimi się znęcała. Niemieccy urzędnicy usiłowali odzyskać dzieci, składając wniosek w polskim sądzie o ich wydanie na podstawie konwencji haskiej. Tylko zainteresowanie dziennikarskie i społeczne oburzenie w Polsce powstrzymało polski sąd od wykonania niemieckiego żądania.

W jakim celu dopuszcza się łamanie w ten sposób praw człowieka i praw dziecka do życia rodzinnego i do ojczyzny? Czy ochroną dziecka ma być wydanie go osobom nie tylko obcym, ale w dodatku obcokrajowcom, z którymi dziecko może nie być w stanie porozumieć się; przekazanie dziecka mającego w Polsce rodzinę pod zagraniczną opiekę instytucjonalną? Ustawa została napisana celem wydawania za granicę polskich dzieci zbiegłych z zagranicznych zakładów opieki, które w Niemczech są często raczej dochodowymi więzieniami dla dzieci niż zakładami opieki.

(6) Ustawa ułatwia wykorzystywanie polskich matek jako dostarczycielek potomstwa dla obywateli obcych państw. Po odchowaniu dziecka za granicą, gdy są uznawane za niepotrzebne do dalszej opieki nad nim, często bywają maltretowane i pozbawiane dziecka, a gdy wracają z dzieckiem do Polski, by je chronić, są ścigane za pomocą konwencji haskiej. Matka wracająca ze swym dzieckiem do swej ojczyzny, do kraju, w którym jej dziecko jest pełnoprawnym obywatelem i ma rodzinę, jest w Polsce, przez polski rząd ścigana jako osoba, która "uprowadziła" swoje dziecko "za granicę". Jest ścigana z nadużyciem Konwencji haskiej, która miała służyć wyłącznie ratowaniu dzieci, które zostały faktycznie i niemal dosłownie "wyrwane" ze swego środowiska rodzinnego i społecznego, a nie miała służyć postępowaniom w sprawach kłótni rodzinnych o miejsce pobytu dziecka mającego rodziny w dwóch krajach i w dwóch krajach mającego powiązania społeczne. W Polsce za nadużyciami konwencji stoją prawnicy, adwokaci, sędziowie i urzędnicy, korzystający z okazji do zarobku oferowanego z zagranicy.

Rażąco sprzecznym z zasadą demokratycznego udziału społecznego w działaniu państwa posunięciem warszawskiego ministerstwa sprawiedliwości jest w ustawie

(7) wykluczenie możliwości działania osób zaufania i przedstawicieli organizacji społecznych w kontakcie z ministerstwem sprawiedliwości w roli pełnomocników pokrzywdzonych polskich rodzin (art. 4 ust. 2). W przekonaniu urzędników dzięki temu już na wstępnym etapie postępowania nikt nie będzie im bruździł w zabieraniu dzieci z niezamożnych lub niezaradnych polskich rodzin. Zarazem obywatele innych państw będą mogli korzystać z pomocy dowolnego pełnomocnika, ponieważ będzie on mógł działać poprzez obcy organ centralny albo z bezpośrednim powołaniem jako prawa międzynarodowego konwencji haskiej dotyczącej uprowadzeń dzieci, gdyż konwencja nakazuje przyjmowanie wniosków i pism (art. 8 i art. 30). Wykluczenie organizacji społecznych z postępowania ministerialnego można zatem uznać za naruszenie prawa do równego traktowania i do ochrony przed dyskryminacją (art. 32 i art. 33 Konstytucji), narażające na ogromne niebezpieczeństwo dzieci osób niezamożnych lub niezaradnych lub mających z jakiegokolwiek powodu trudności w osobistym prowadzeniu sprawy dziecka (choroba, konieczność wyjazdu itp.).

(8) Ustawa może stworzyć w Polsce niekontrolowany rynek usług opieki nad dziećmi dla zagranicznych, głównie niemieckich firm poprzez umożliwienie umieszczania dziecka pod opieką zastępczą w Polsce na podstawie decyzji obcego sądu lub organu, wskazującego usługodawcę opieki w Polsce, za zgodą polskiego sądu wydawaną z pominięciem podstawowych zasad postępowania sądowego. Ustawa znosi art. 27 pkt. 5 dopuszczalność zmiany orzeczenia sądu celem ochrony dziecka poprzez wyłączenie stosowalności art. 577 Kodeksu postępowania cywilnego, mimo jego potrzeby potwierdzonej uchwałą Sądu Najwyższego z dnia 22 listopada 2017 r. (sygn. akt: III CZP 78/17): "Sąd Najwyższy dostrzegł, że może dojść do kolizji miedzy dobrem dziecka a szybkością postępowania. Wtedy postulat szybkości musi ustąpić, jeśli dobro dziecka wymaga zmiany orzeczenia, zważywszy na zmieniającą się jego sytuację". Ustawa znosi art. 27 pkt. 5 (art. 579^4 par. 6) konstytucyjne prawo dziecka do udziału w postępowaniu i do wysłuchania go przez sąd.

Oszustwa ustawodawcze

Na wyróżnienie zasługuje umyślne zamaskowanie w ustawie uprawnienia policji do przeszukiwania domów w pościgu za dzieckiem pod nieobecność rodzica lub opiekuna dziecka, nieuczciwość ustawodawcza, której dopuścili się doświadczeni polscy sędziowie 1, występujący w rolach urzędników ministerstwa sprawiedliwości wbrew zasadzie rozdziału władz w państwie.

(9) Autorzy projektu ustawy ukryli w niej zezwolenie na wykluczenie obecności rodziców i opiekunów podczas przeszukiwania polskich domów w poszukiwaniu dzieci. Uczynili to, używając wyrażenia, którego implikacja, a nie bezpośrednie znaczenie, kształtuje sytuację prawną dziecka i rodziny. Napisali: "podczas przeszukania może być obecna osoba", wskazując przy tym rodzica, opiekuna lub kuratora dziecka. Implikacja tego zdania jest prosta, ale łatwa do przeoczenia. Implikacja wyraża się w zdaniu, które sami legislacyjni oszuści uznali za zbyt haniebne, by je umieścić w ustawie: "rodzic opiekun lub kurator dziecka nie musi być obecny podczas przeszukania", wprost pisząc: "podczas policyjnego przeszukania domu polskiej rodziny w Polsce w pościgu za dzieckiem nie musi być obecny jego rodzic, opiekun, ani jego kurator".

Policja będzie czekała, aż rodzic lub opiekun pozostawi dziecko na chwilę samo w domu. Pozostało jeszcze tylko zadbać o umożliwienie policji lub urzędnikom bezkarnego podawania porywanemu dziecku środków psychotropowych, co w Niemczech od dawna z powodzeniem stosuje się wobec polskich dzieci porywanych rodzicom. Dzięki temu nie trzeba będzie uspokajać lub zastraszać sąsiadów.

(10) Ustawę przyjęto z pominięciem konsultacji społecznych. Nie opublikowano i nie ujawniono opinii przedstawionych do niej przez stronę społeczną. Uwzględniono w projekcie ustawy zgłoszone w ramach konsultacji społecznych żądanie Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo usunięcia z projektu przepisu pozwalającego na zabieranie dziecka rodzicom w nocy, jednak fakt zgłoszenia i jego treść zostały przez ministerstwo sprawiedliwości ukryte przed opinią publiczną, posłami i senatorami. Ukryto szczegóły rządowego procesu legislacyjnego świadczące, że proces ten prowadzono w złej wierze.

(11) Ustawę przyjęto po odizolowaniu posłów od przedstawicieli strony społecznej. Kancelaria Sejmu przyjęła i potwierdziła przyjęcie 460 pism skierowanych imiennie do posłów w sprawie ochrony polskich dzieci w międzynarodowych sprawach rodzinnych, a następnie pism tych nie przekazała posłom. Kancelaria Sejmu wystąpiła przeciwko swemu pierwszemu obowiązkowi zapewniania skuteczność demokratycznej dyskusji na projektem prawa.

Ustawa była pisana i przeprowadzana przez Sejm i Senat w złej wierze, z zamiarem oszukania obywateli, posłów i senatorów.

Środki społecznej obrony przed legislacyjnym bezprawiem

W Polsce i przed organami międzynarodowej ochrony prawnej Organizacji Narodów Zjednoczonych podnoszone mogą być zarzuty naruszania przepisami ustawy konstytucji polskiej oraz praw człowieka na szkodę polskich rodzin i dzieci, art. 72, art. 45, art. 32, art. 33, art. 18 i art. 52 ust. 4 Konstytucji oraz art. 9 ust. 2 i art. 15 ust. 4, art. 16 ust. 1 lit. "d" w zw. z art. 2, art. 3 i art. 5 lit. "a" Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet. Ustawa stanie się przedmiotem zawiadomienia komitetu ONZ do spraw likwidacji dyskryminacji kobiet oraz zawiadomienia komitetu praw dziecka, ze względu na dyskryminację kobiet, stanowiących większość potencjalnych ofiar tej ustawy, i ze względu na bezzasadną możliwość pozbawiania rodzica prawa do udziału w postępowaniu sądowym, w którym mógłby bronić praw swego dziecka i swoich. Ustawa stanowi zamach na prawo do sądu w międzynarodowych sporach o opiekę, znacząco pogarszając w tych sprawach sytuację polskich rodziców, przede wszystkim matek, wykorzystywanych w krajach zachodnioeuropejskich do celów prokreacyjnych przez obcokrajowców, a następnie pozbawianych dzieci i wyrzucanych z tych krajów.

Mimo tylu sukcesów w łamaniu Konstytucji i praw człowieka jedną ustawą, niemal jednogłośnie popartą przez polski Sejm, trudnym do osiągnięcia może okazać się pełne międzynarodowe i polskie uznanie "postępowych" zachodnioeuropejskich idei pasożytnictwa prokreacyjnego. W Polsce i wielu innych krajach niełatwo znaleźć u osób kierujących się podstawowymi zasadami moralności zrozumienie dla powszechnej w Europie Zachodniej niechęci do godzenia osobistego przyzwyczajenia do wysokiego standardu życia z trudami i znojem rodzenia dziecka oraz pielęgnacji niemowlęcia i małego dziecka.

Z narastającego niezrozumienia oraz negatywnych ocen moralnych kultury rozkładu życia rodzinnego propagowanej w zamożnej Europie oraz z nieuznawania wielu hedonistycznych roszczeń jej mieszkańców może wynikać wzrost poparcia dla sprzeciwu wobec praktyk wykorzystywania prokreacyjnego kobiet i porywania dzieci, a w szczególności wobec takich regulacji, jak wprowadzone w 2013 r. przepisy niemieckiego kodeksu cywilnego (BGB)

pozwalające niemieckim obywatelom na powierzanie w trybie faktycznego oszustwa rodzinnego czynności urodzenia dziecka oraz pielęgnacji niemowlęcia i małego dziecka osobie pochodzącej z Polski lub z innego niezamożnego kraju europejskiego, który nie broni swych obywateli, a następnie pozwalających na "odprawienia" tej osoby, w praktyce na jej wyrzucenia z kraju, po wykonaniu przez nią prokreacyjnego "zadania", żeby nie zakłócała ona dalszego życia (niemieckiej) rodziny zatrzymującej dziecko namolnymi staraniami o kontakt z ("niemieckim") dzieckiem, które w opinii Niemców ewentualnie niesłusznie uważa ona za swoje dziecko, choć je "tylko" urodziła i odchowała przez najwyżej sześć lat. Sześć lat stanowi w Niemczech zwyczajową górną granicę wieku dziecka zabieranego polskiej matce, zwanej tam obecnie "Bauchmutter", "matką brzuszną". Granicę tę określa nacjonalistyczna chęć uniemożliwienia dziecku budowania tożsamości w oparciu o przywiązanie do "obcej" matki i jej rodziny. Normą w Niemczech, akceptowaną przez polskich konsulów, stają się zakazy używania przez matki w kontakcie z dzieckiem języka polskiego.

Być może w Polsce wystarczającą w opinii publicznej odpowiedzią na te zarzuty okaże się wciąż powtarzana rządowa argumentacja: "ustawę napisano dla dobra dziecka, więc nie należy dyskutować o jej skutkach". W Polsce wskutek braku nauczania prawa w szkołach, trudno o zrozumienie, że w państwie prawnym prawo określać ma tylko zasady i procedury postępowania, a nie jego cele, i że nieprzestrzeganie zasad ustanowionych dla bezpieczeństwa kończy się mimo najlepszych intencji prędzej czy później katastrofą: cel nie uświęca środków. Uporczywie, po tysiąckroć powtarzane hasło "dobra dziecka" powinno więc okazać się w Polsce skuteczne, mimo rażącego łamania Konstytucji i praw człowieka przepisami ustawy. Ujawnianie bezprawia i prywaty funkcjonariuszy rządowych oraz niskiej jakości stosowanego prawa krajowego i międzynarodowego osłabia tę argumentację, ale bez zaangażowania medialnego ma niewielką skuteczność.

Międzynarodowe bezprawie rodzinne

Konwencja haska dotycząca cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę często daje efekt przeciwny niż zapowiadany przez jej autorów. Konwencja nie zapewnia procedury ochrony dziecka w przypadkach uzasadnionej konieczności zmiany miejsca zamieszania dziecka w celu ochrony dziecka. W efekcie polskie sądy często działają na szkodę dzieci. Sądy innych państw stosują dla ochrony dzieci postanowienia własnych konstytucji, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, Konwencji o prawach dziecka.

W istotnym komentarzu stanowiącym podstawę niemieckiej praktyki stosowania konwencji (Erläuntender Bericht von Elisa Pérez-Vera zum Haager Übereinkommen über die zivilrechtlichen Aspekte internationaler Kindesentführung, wyd. Budestag, druk nr 11/5314), sprzecznej wprost z praktyką polską praktyką, wskazuje się naczelne cele konwencji, których sama konwencja nie wskazuje.

Konwencja haska dotycząca uprowadzenia dziecka za granicę jest wadliwie skonstruowana. Nie precyzuje ani swych celów ani przesłanek stosowania, nie uwzględnia ryzyka jej stosowania w państwach słabych, skorumpowanych, które nie brały udziału w jej tworzeniu.

W Polsce jej wykładnia jest dokonywana przez sędziów nie mających zwykle ani moralnego ani prawniczego przygotowania do stosowania prawa, co w szczególności wyraża się w nieobecności w orzecznictwie analizy opartej o Konwencję o prawach dziecka i o Konstytucję, konwencyjnego pojęcia "szkodliwych skutków", zawartego w preambule konwencji, jako przesłanki stosowania konwencji, w szczególności w związku z art. 20 konwencji haskiej.

W Niemczech żaden sąd nie wyda za granicę niemieckiego dziecka przebywającego w Niemczech ze swą matką. W Polsce trudno znaleźć sąd, który nie wyda polskiego dziecka na każde żądanie z zagranicy. Polskie sądy są gotowe wydawać polskie dzieci za granicę na żądanie obcych urzędników, obcym rodzinom zastępczym, nawet objętym postępowaniem karnym za znęcanie się nad tymi dziećmi, i to w sytuacji zamieszkiwania dzieci i rodziców Polsce i w braku uzasadnionych zarzutów przeciwko rodzicom.

Konwencja wskazuje jedynie potrzebę ochrony dziecka przed "szkodliwymi skutkami" (wynikającymi z) samego "bezprawnego uprowadzenia lub zatrzymania", co jest wskazaniem zbyt ogólnym w praktyce obrony praw dziecka w państwie skorumpowanym. Komentarz wskazuje znacznie dokładniej cel konwencji. Jednak komentarz nie jest udostępniany polskim ofiarom konwencji. Określa on sytuację faktyczną uzasadniającą zastosowanie konwencji jako sytuację, w której: "Dziecko zostało wyrwane z rodzinnego i społecznego otoczenia, w którym prowadziło swe życie.", przy czym: "Z tego punktu widzenia istnienie albo brak rozstrzygnięcia w przedmiocie władzy rodzicielskiej jest bez wpływu na socjologiczne uwarunkowania problemu." ("Das Kind wurde aus der familären und sozialen Umgebung gerissen, in der sich sein Leben abspielte"; "Von diesem Standpunkt aus ist das Bestehen oder das Fehelen einer Entscheidung über das Sorgerecht ohne Einfluß auf die soziologischen Gegebenheiten des Problems.").

Konwencja haska wskazuje nieokreślone "naruszenie prawa do opieki", bez powiązania go nawet ze zdarzeniem skutkującym zmianą miejsca zamieszkania lub zatrzymaniem dziecka; komentarz natomiast wskazuje jako przesłankę stosowania konwencji okoliczność starania się sprawcy uprowadzenia lub zatrzymania dziecka o uzyskanie władzy rodzicielskiej lub prawa do opieki ("Po drugie osoba, która dziecko uprowadza (...) ma nadzieję otrzymać władzę rodzicielską od organów państwa, do którego uprowadziła dziecko", str. 40).

Konwencja nie wskazuje jakiejkolwiek przesłanki "dramatyzmu" sytuacji jej stosowania, w szczególności wynikającego z faktycznego zagrożenia zmianą sytuacji prawnej poprzez wymuszenie zmiany jurysdykcji (wyboru właściwych sądów i państwa do rozpatrzenia sprawy) w sprawie rodzinnej. Komentarz skupia się właśnie na "dramatycznych skutkach" sytuacji, których dotyczy konwencja, wynikających z faktycznego zagrożenia zmianą sytuacji prawnej poprzez wymuszenie zmiany jurysdykcji (sądu i państwa, w których ma być rozpatrywana sprawa): "Podsumowując można uznać, że cała ostrość, cała powaga problemu, którym zajmuje się konwencja - ze wszystkimi jego dramatycznymi skutkami wynikającymi z tych okoliczności i warunków, które sprawiają, że dotyczy ona bezpośrednio ochrony dziecka w stosunkach międzynarodowych - wynika z uzyskania przez jednostkę sprawczą możliwości stworzenia mniej lub bardziej sztucznej jurysdykcji międzynarodowej." (str. 40). W tym właśnie celu konwencja ma podług komentarza służyć przywróceniu "status quo" (tamże).

Wskutek rozbieżności między praktykami różnych państw konwencja w praktyce stała się prawnym oszustwem: służy ochronie dzieci będących obywatelami państw silnych oraz wykorzystywaniu dzieci i rodziców będących obywatelami państw słabych i skorumpowanych jak Polska.

Kto korzysta z nadużywania prawa międzynarodowego?

W Polsce dzięki sprzecznemu z Konstytucją usunięciu w 1996 r. z (procedury) sądowego postępowania rodzinnego zasady prawdy materialnej, konwencja jest stosowana na szkodę polskich obywateli w oparciu o przyjęcie dopuszczalności fikcji prawnych w obszarze jej podstawowych pojęć. Tak na przykład fikcyjnie ustala się jedno miejsce zamieszkania dziecka, które faktycznie mieszka w dwóch miejscach równocześnie. Ustala się na szkodę polskiego rodzica, będącego faktycznie wyłącznym opiekunem dziecka, fikcję sprawowania władzy rodzicielskiej przez rodzica będącego obcokrajowcem, mającego do niej tylko tytuł prawny, ale żadnych związanych z nią zasług. Polskie sądy nie badają rzeczywistego udziału zagranicznego rodzica w opiece nad dzieckiem, wystarczy im formalnie posiadane prawo do opieki.

Ogromne uprawnienia przyznawane właśnie urzędnikom ministerstwa sprawiedliwości nową ustawą, którą wbrew zasadzie rozdziału władz oni sami napisali dla siebie, tworzą środowisko do korupcji na najwyższych szczeblach rządowych. Szczególnym świadectwem tych możliwości jest milczenie mediów i właściwych organów Rzeczypospolitej w sprawie zarzutu postawionego publicznie ministrowi sprawiedliwości, uzgadniania z węgierskim ministrem sprawiedliwości zabrania dzieci polskiemu ojcu. Ministerstwu zarzucono "załatwianie" sprawy rodzinnej, w której ministerstwo nie miało prawa podejmować żadnych działań ("Dziennik Gazeta Prawna", 3 - 5 listopada 2017 r., str. A2; "Angora", 16 listopada 2017, str. 16). Trudno o poważniejszy zarzut wobec ministerstwa sprawiedliwości. W demokratycznym państwie prawa taki zarzut przemilczany być nie może.

Wielu prawników w Polsce osobiście korzysta na nadużywaniu konwencji haskiej do zabierania dzieci polskim rodzicom. "Kulturę" prawną i "wartości humanistyczne" wyznawane przez takich prawników oraz przez urzędników ministerstwa sprawiedliwości w pełni odzwierciedla podsumowanie publicysty B. Widsteina: "Rzeczywiście w Polsce mamy do czynienia dziś z dyskryminacją. (...) Przykładem jest stosunek państwowej administracji, wymiaru sprawiedliwości i zorganizowanej opinii publicznej do ludzi biedniejszych, zwłaszcza nie mieszących się w standardach owej wielkomiejskiej >>wyższej klasy<<. Trudno znaleźć bardziej skandaliczny przypadek niż obieranie dzieci rodzinom, które, wbrew środowiskowym opiniom, uznawane były za>>niespełniające kryteriów wychowawczych<< (B. Wildstein, Demokracja limitowana, czyli dlaczego nie lubię III RP, Poznań 2013, s. 401).

Dyskryminacja narodowa w międzynarodowych postępowaniach rodzinnych

Urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości bezkarnie i dowolnie łamią prawo. Ich ofiarami są niezamożni polscy rodzice. Przed takimi osobami urzędnicy ci piętrzą nieskończone przeszkody, w praktyce uniemożliwiając im ochronę dzieci za pomocą konwencji haskiej. Przed obywatelami zamożnych państw Europy Zachodniej ci sami urzędnicy nie stawiają żadnych wymagań.

Polski rodzic, który nic nie może urzędnikom zaoferować, dowiaduje się, że "Wniosek o zwrot dziecka lub o realizację prawa do odwiedzin powinien być sporządzony według załączonego wzoru. Wszystkie rubryki powinny być wypełnione w sposób wyczerpujący. Do wniosku należy załączyć wszystkie niezbędne dokumenty, w tym pełnomocnictwo dla organu centralnego państwa wezwanego." (Informacja dotycząca przygotowania wniosków na podstawie Konwencji, 21 września 2009 r.).

Tymczasem ojciec będący obywatelem belgijskim popieranym przez belgijski rząd może złożyć formularz wniosku, pozostawiając pustymi wszystkie jego pola poza polami zawierającymi żądanie wydania dziecka, wskazanie polskiej matki, która nim się opiekuje, i jego podpis. Pola, które powinny zawierać określenie i opis czasu i zdarzenia, z którymi ojciec wiąże roszczenie, wolno mu pozostawić puste, choć to oczywiście nie pozwoli na przeprowadzenie rzetelnego postępowania z udziałem polskiej matki. Bez udokumentowania zarzutu w piśmie wszczynającym postępowanie nieuniknione jest naruszanie podstawowych zasad rzetelnego postępowania sądowego oraz praw matki do obrony praw swoich i dziecka w oparciu o sformułowanie konkretnego zarzutu na początku postępowania jako podstawy roszczenia ojca. Mimo to urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości bezprawnie i bezkarnie uznali w takiej sytuacji (sygn. akt: DWMPC-VII-0871-823/15), że nie ma powodu wymagania od Belga uzupełnienia rażących braków złożonego wniosku.

Gdy ten sam ojciec urządził następnie napad na matkę i dzieci w Polsce, po czym trafił do polskiego aresztu, urzędnicy polskiego ministerstwa sprawiedliwość przekazali polskiemu sądowi pisemną korupcyjną propozycję wdzięczności pochodzącą od belgijskiego rządu oczekującego załatwienia przez polskich sędziów ochrony belgijskiemu porywaczowi przed wszczęciem postępowania karnego przeciwko niemu w Polsce. Polski wiceminister sprawiedliwości będący zarazem sędzią (łamana zasada rozdziału władz w państwie) nazwał "samopomocą" napad dokonany na dzieci i polską matkę przez belgijskiego ojca z wynajętymi pomocnikami: "Ministerstwo Sprawiedliwości w tej części, która jest prokuraturą krajową i prokuratorami niżej ma pełną wiedzę na temat tego postępowania, czynności są prowadzone intensywnie, ale to są sprawy wynikające jakby z tego samego pnia, ale jednak rozbieżne. Czym innym jest ściganie tych ludzi, którzy przyjechali i chcieli po prostu dokonać samopomocy, odebrać to dziecko, porwać je z powrotem, a czym innym jest sąd rodzinny. Przecież poznański sąd rodzinny nie zdecyduje o ukaraniu tychże czterech bodajże mężczyzn, którzy przyjechali i chcieli dziecko odebrać siłą i zawieźć do Belgii." 2.

Liczba naruszeń prawa i bezprawnych czynów urzędników ministerstwa sprawiedliwości zajmujących się międzynarodowymi sprawami rodzinnymi nie jest znana z powodu ich całkowitej bezkarności obejmującej także bezkarność odmawiania informacji publicznej. Można spodziewać się ogromu bezprawia i wielu ukrytych rodzinnych tragedii.

W innej sprawie (DWM-II-0871-856/11) urzędnik ministerstwa będący zarazem sędzią 3 (tak wygląda w Polsce konstytucyjny "trójpodział" władz), poświadczył nieprawdę o treści orzeczenia polskiego sądu, umożliwiając niemieckiemu sądowi wszczęcie postępowania o zabranie dziecka polskiej matce, mieszkającej z dzieckiem w Polsce. Ów ministerialny sędzia twierdził, że polski sąd odmówił wydania dziecka ze względu na potrzebę jego ochrony emocjonalnej. W rzeczywistości polski sąd stwierdził, że dziecko w ogóle nie miało stałego pobytu w Niemczech, więc nie można wobec niego stosować konwencji haskiej. W ten sposób sąd wykluczył dalsze niemieckie żądania wydania dziecka z Polski, a ministerialny sędzia "poprawił" dla Niemców orzeczenie polskiego sądu.

Ministerialny sędzia swym poświadczeniem nieprawdy stworzył pozór możliwości żądania wydania dziecka z Polski. Podległa ministrowi sprawiedliwości prokuratura nie tylko odmówiła odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, ale w dodatku przez półtora roku uniemożliwia sądowi zbadanie zasadności odmowy wszczęcia śledztwa. Prokuratura nie przekazuje sądowi zażalenia na tę odmowę.

Jednodniowy sędzia jako narzędzie orzecznicze ministra sprawiedliwości

Nie należy łudzić się, że przekazanie zażalenia sądowi pozwoli na wniesienie aktu oskarżenia przeciwko ministerialnemu sędziemu fałszującemu orzeczenie polskiego sądu. Minister sprawiedliwości ma pod kontrolą nie tylko prokuraturę, ale i ma w odwodzie dyspozycyjnych sędziów. Najbardziej osobliwym narzędziem orzeczniczym ministra sprawiedliwości jest "sędzia jednodniowy". Jest to osoba awansująca z małej miejscowości, usilnie starająca się o kolejne awanse, ale nie mająca kwalifikacji prawniczych, którą minister sprawiedliwości może wysyłać "w ramach jednodniowych delegacji" do sądu, w którym oczekuje praca do wykonania przez osobę odznaczającą się "zaangażowaniem, pracowitością i starannością". W sędziowskiej opinii zawodowej przekazanej Krajowej Radzie Sądownictwa o warszawskiej "sędzi jednodniowej" 4 można przeczytać, że: "opiniowana będzie dawała gwarancję należytego wykonywania obowiązków sędziego, po wyeliminowaniu rażących uchybień, popełnianych w zakresie stosowania prawa materialnego i procesowego".

Sędzia wskutek tej opinii nie awansowała. Wciąż w kolejnych delegacjach popełnia "rażące uchybienia zakresie stosowania prawa materialnego i procesowego". Minister sprawiedliwości jest z niej zadowolony, a sędzia marzy, że dzięki "doświadczeniu", którego brak jej wytykano, wreszcie awansuje i nie będzie musiała starać się o delegacje.

Minister potrzebuje sędziów rozumiejących potrzeby ministra. Potrzebuje ich zarówno w ministerstwie, jak i w sądach. Ministerstwo sprawiedliwości dużego kraju, którego społeczeństwo nie ma w praktyce żadnej edukacji prawnej, to wspaniałe miejsce do "załatwiania spraw", także międzynarodowych spraw rodzinnych. Działając w takim ministerstwie i dostarczając dzieci interesujące zagranicznych polityków, można sobie zbudować rozległe, międzynarodowe koneksje. Można na zasadzie wzajemności wiele uzyskać dla siebie, swej rodziny, znajomych.

Rządowe rozbijanie solidarności społecznej w Polsce

Ustawa daje (art. 27 pkt 4 ustawy) podstawę całkowitemu wykluczeniu rodzica z postępowania w sprawie jego dziecka, jeśli rodzica tego nie stać na adwokata lub radcę prawnego, a sąd nie zechciał mu przydzielić profesjonalnego pełnomocnika z urzędu. Mimo ogromu faktycznych zagrożeń praw dziecka i rodziców ustawa pozbawia polskich rodziców podstawowego środka ochrony prawnej: gwarancji ich uczestnictwa w postępowaniu dotyczącym dziecka i rodzica.

Uniemożliwienie polskim rodzinom korzystania z pomocy pełnomocników niezależnych od skorumpowanego politycznie sądownictwa, wykluczenie z postępowań organizacji społecznych i przyznanie monopolu na reprezentowanie w sprawach międzynarodowych rodzinnych adwokatom i radcom prawnym, służy rozbijaniu solidarności społecznej i naraża polskie rodziny na dodatkowe niebezpieczeństwa.

Wykluczenie z postępowań organizacji społecznych wielu rodzinom całkowicie zamknie drogę prawnej ochrony dziecka za pomocą konwencji haskiej, ponieważ zawodowi prawnicy są w Polsce marionetkami sędziów i urzędników. "Konkretny przykład: kobieta, bardzo nieporadna życiowo, wniosła do majątku małżeńskiego mieszkanie. Po rozwodzie została przez byłego męża na podstawie wyroku sądu pozbawiona tego mieszkania bez najmniejszych podstaw ku temu. W całym kilkusettysięcznym mieście nie ma adwokata, który by się ośmielił napisać odwołanie od tej decyzji. Każdy adwokat bowiem wie, że takie odwołania byłoby że takie odwołanie byłoby w istocie powiadomieniem o popełnieniu przestępstwa przez sędziego. Adwokat, żeby załatwiać sprawy w sądach, musi mieć dobre układy z sędziami (...)" (J. Kaczyński w: A. Nowak, Intelektualna historia III RP, Warszawa 2013, str. 317).

Słabość polskiego społeczeństwa i państwa stanowi ogromne zagrożenie dla polskich rodzin w konfrontacjach z obcokrajowcami. Polskie rodziny stają równocześnie przed zagrożeniem zagranicznym i krajowym. Zagrożenia krajowego zwykle się nie spodziewają. Dlatego usunięcie udziału osób zaufania i organizacji społecznych z postępowania opartego konwencję haską dotyczącą cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę jest działaniem o wyjątkowej szkodliwości społecznej, prowadzącym do uczynienia z polskich rodzin źródła dostaw dzieci dla zagranicznych klientów, umożliwiającym prokreacyjne wykorzystywanie polskich rodzin, które nie potrafią bronić swych dzieci, polskich kobiet, które ufają obcokrajowcom zobowiązującym się budować z nimi rodzinę, a w rzeczywistości dopuszczającym się oszustwa rodzinnego celem pozyskania dla siebie potomstwa na wyłączność, często wraz z hojnymi w Europie Zachodniej dotacjami państwowymi dla osób wychowujących dzieci.

Niegdysiejsza współpraca niemiecko-rosyjska w usuwaniu wykształconej i społecznie aktywnej części polskiego społeczeństwa ułatwia obecnie łamiące prawa człowieka kształtowanie podziału "zadań" narodowych w Unii Europejskiej. Dzieło niszczenia solidarności społecznej w Polsce jest kontynuowane przez polityków partii noszącej hasło "solidarności" w nazwie. Politycy kierujący ministerstwem sprawiedliwość, którzy przeszkadzają w obronie polskich rodzin, należą do małej partii "Solidarna Polska".

Bliska Polakom skłonność do oporu przed bezprawiem państwowym ma jednak tendencję do odradzania się. Wątpliwym jest co prawda, by w warunkach obecnej pełnej kontroli mediów masowych w Polsce przez podmioty niemieckie oraz rząd warszawski doszło do protestów przeciwko rozwijaniu inicjatywy "Polskie matki i dzieci nadzieją niemieckiej i unijnej prokreacji". Niewykluczone są jednak protesty osób nie uznających, że powodzenie w Niemczech asymilacji setek tysięcy polskich dzieci porwanych do Niemiec w czasie wojny uzasadnia w obecnej sytuacji demograficznej, wobec niepowodzenia asymilacji imigrantów pozaeuropejskich oraz wobec niechętnego ich przyjmowania przez obywateli Niemiec, porywanie dzieci Polakom.

Państwowe bezprawie wobec rodzin w Niemczech jest ukrywane także dzięki zastraszaniu osób ujawniających jego przejawy. Nowa polska ustawa spowoduje, że być może w Polsce konieczne stanie się naśladowanie Niemiec w tych działaniach. Polskie społeczeństwo jest nieco bardziej odporne na totalitarne zapędy państwa. Być może grożenie postępowaniem karnym i więzieniem za krytykowanie bezprawia dotykającego polskie rodziny stanie się polem współpracy niemiecko-polskiej. Już teraz jako zapowiedź przyszłości warte wspomnienia są starania warszawskiego wiceministra sprawiedliwości 5 (przedstawiciela partii "Solidarna Polska") o wtrącenie do więzienia polskich działaczy społecznych,

którym miejsca w niemieckim więzieniu na pięć lat oferują też niemieccy sędziowie.

Pora najwyraźniej staje się dogodna, by międzynarodowo ukrócić działalność organizacji pozarządowej w sprawach rodzinnych, która w rządowej ocenie szkodzi publicznemu postrzeganiu starań rządu o dobrosąsiedzką współpracę w zakresie transgranicznych dostaw i wykorzystywania polskich dzieci.

Ustawa z dnia 26 stycznia 2018 r. o wykonywaniu niektórych czynności organu centralnego w sprawach rodzinnych może i powinna zostać zbadana przez Trybunał Konstytucyjny na wniosek Prezydenta Rzeczypospolitej. Prezydent może skorzystać z opinii licznych rodzin pokrzywdzonych dotychczasowymi działaniami urzędników ministerstwa sprawiedliwości. Kolejnych tragedii rodzinnych można uniknąć.

  1. Leszek Kuziak, Robert Kowalczuk.

  2. Łukasz Piebiak; Komisja Łączności z Polakami za Granicą, nr 24, Zapis przebiegu posiedzenia komisji, 19-05-2016; http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/biuletyn.xsp?documentId=76886DA8C79E7BEFC1257FBD00452ED4.

  3. Leszek Kuziak.

  4. Iwona Strączyńska.

  5. Michał Wójcik.