Powszechność niszczenia rodzin nie mających środków obrony przed państwową przestępczością, jest w krajach Unii Europejskiej łącznym skutkiem brutalnej komercjalizacji prowadzonej w zakresie usług opieki nad dziećmi w sposób wadliwie kształtujący motywację usługodawcy oraz tworzący ogromne możliwości korupcyjne, a także bezczynności, a nawet współudziału państwowych i unijnych organów ochrony prawnej.

Wobec doskonale unijnym politykom i rządom znanego procederu zabierania dzieci rodzicom dla samego zysku ze zbędnej i szkodliwej opieki wykonywanej na koszt podatnika, rodziny pozostawiane są nie tylko bez pomocy, lecz i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.

Swoboda niszczenia rodzin w Niemczech jest szczególnie wielka, choć od dłuższego czasu dramatycznie przedstawiana przez tamtejsze media. Mówi się o traktowaniu dzieci niczym towaru. Następujące cytaty z reportażu "Robić kasę na dzieciach. Gdy pomaganie dzieciom staje się interesem", niemieckiej telewizji publicznej, przygotowanego w 2014 r. przez Nicolę Rosenbach i Annę Osius ujawniają jedynie po części okrucieństwo traktowania dzieci i rodziców (film dokumentalny: ):

"Nigdy jeszcze w Niemczech nie zabierano z rodzin tylu dzieci i młodzieży. Liczba zastosowań tego ostatecznego środka jugendamtów, zabrania dziecka pod opiekę, wzrosła od 2005 r. o 64 procent. (...) Zamiast korzystać z zapobiegania, coraz więcej dzieci ląduje w drogich zakładach. Na pomocy dzieciom i młodzieży rozkwita rynek niezależnych wykonawców opieki. - Mówimy o przemyśle. Mówimy o miliardach euro, które państwo wydaje bez jakiejkolwiek rzeczywistej kontroli. Na zasadzie samej dobrej wiary.",

"- Gdzie są duże pieniądze do zarobienia, skoro, jak Pani mówi, tutaj nic nie dociera? Do kogo więc trafiają pieniądze? - Do niezależnych wykonawców opieki. Opis świadczeń, na przykład tutaj, brzmi: terapeutyczne jeździectwo; dostęp do psycholożki w Wacken; takie sprawy. To pisze wykonawca. Pisze wszystko, co możliwe. Za to płaci jugendamt. Co z tego jest rzeczywiście wykonywane, nie jest sprawdzane. (...) - Zmieniło się to, że współpracownicy jugendamtu wcześniej sami byli odpowiedzialni za swoją klientelę, a dzisiaj jest to zlecane. Niezależni wykonawcy w ogóle nie mają interesu w poprawianiu losu swej klienteli. Oni na tym tylko zarabiają pieniądze. - Co to oznacza dla dzieci i młodzieży? - One są w pułapce.",

"- Opieka stacjonarna przynosi największe dochody. Widać to w końcu po tym, że zakłady stacjonarne latami są wciąż rozbudowywane. Tymi, którzy im, że tak powiem, rzucają dzieci na rynek, są jugendamty. - Rzucają dzieci na rynek? - Mówię to teraz całkowicie świadomie. Rzucają dzieci na rynek. Dokładnie tak jest. Chodzi o pieniądze. Chodzi o pieniądze! Kiedy otrzymuję dziecko w ofercie od jugendamtu, za określoną stawkę dzienną albo miesięczną, to przedstawiam jugendamtowi własną ofertę, jugendamt odpowiada: "przyjmuję tę ofertę", albo: "nie przyjmuję tej oferty". To po prostu jest interes. Jugenamty są w końcu zadowolone, gdy mają wykonawcę opieki, który odbiera od nich dzieci. Coraz więcej dzieci latami mieszka w domach dziecka lub w innych zakładach, pomimo braku dokładnego sprawdzenia, czy jest do dla nich korzystne. Od roku 2006 koszty stacjonarnej opieki wzrosły o 43 procent. Podatnik płaci za to 4,4 miliarda euro rocznie.",

"W Niemczech w zakładach opieki mieszka 140 tysięcy dzieci i młodzieży [w 2014 r.]. Losy tych dzieci, potrzebujących pomocy, są w rękach niezależnych wykonawców opieki nad dziećmi i młodzieżą; w rękach fundacji i prywatnych przedsiębiorstw. (...) Dzieci i młodzież są wydawane w ręce niezależnych wykonawców opieki, którzy wszystko przejmują; nierzadko wieloletnie przymusowe zamknięcie. (...) - Dokładnie...; a więc na przykład, to jest stawka dzienna 178,18 euro... To jest rozwiązanie kryzysowe, mamy tu szczególnie wysokie stawki; i teoretycznie, gdyby pozostawał tam przez 365 dni, będzie to razem 65 tysięcy euro utrzymania kryzysowego, tylko za jednego chłopca.",

"Dlaczego Polska? Ile zarobiła szefowa Ewa Sterzinger na Anicie? Dzwonimy do polskiej rodziny zastępczej, i przedstawiamy się jako interesanci. Pytamy, ile oni otrzymali od wykonawcy HTKJ? Jugendamt w Kelheim płaci 5500 euro miesięcznie za Anitę spółce HTKJ. Spółka HTKJ przekazuje z tego około 600 euro miesięcznie polskiej rodzinie zastępczej w Bogatyni. Do dyspozycji niezależnego wykonawcy opieki pozostaje do 4900 euro. Co dzieje się z tą sumą, z pieniędzmi z naszych podatków? Nie uzyskujemy żadnych odpowiedzi, żadnej rozmowy. (...) niezależny wykonawca działa zawsze tylko we własnym interesie. (...) - Ma się znajomości w urzędzie do spraw dzieci i młodzieży (jugendamcie), wzajemnie sobie ufa, i... - Tak, tak. Nie możemy uniknąć tak zwanego popytu. Naturalnie, to także gałąź gospodarki, to trzeba jasno powiedzieć.",

"- Mam tylko to jedno wyjaśnienie: oczywiście stworzono rynek, i teraz ten rynek trzeba wypełniać. Zakłady opieki dla dzieci i młodzieży powyrastały jak grzyby po deszczu; i teraz wykonawcy opieki stoją w gotowości, i chcą mieć dla siebie dzieci; chcą mieć zapełnione miejsca opieki, aby w ostatecznym rachunku móc zamknąć bilans pozytywnie. (...) Należałoby zawrócić cały ten system, ale proszę tylko spróbować coś w społeczeństwie skierować z powrotem, w szczególności wówczas, gdy od tego zależą pieniądze".

Jugendamt rzuca dzieci na rynek