Szantaż zamiast łaski
Andrzej Duda jako kandydat w wyborach prezydenckich zmusił działacza społecznego do wystąpienia przeciwko innemu kandydatowi w zamian za ułaskawienie.
Działacz społeczny Jan Śpiewak, który przed złożeniem w grudniu 2019 r. wniosku o ułaskawienie oskarżał o przestępstwa przy "prywatyzacji" nieruchomości w Warszawie obie główne partie polityczne w Polsce, nagle z zarzutami wystąpił 4 czerwca 2020 r. tylko przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, kandydatowi partii opozycyjnej stanowiącemu zagrożenie dla Andrzeja Dudy. Jan Śpiewak w południe 4 czerwca 2020 r. w emocjonalnym wystąpieniu, myląc słowa, wskazywał w zakresie swych społecznych zainteresowań wyłącznie zaniedbania, bezczynność i niewłaściwe działania Rafała Trzaskowskiego. Działacz społeczny po półrocznym oczekiwaniu na ułaskawienie zupełnie zapomniał o zarzutach dotyczących partii rządzącej przez 5 lat, popierającej Andrzeja Dudę, która miała wszelkie możliwości rozwiązania problemów pomijanych lub tworzonych przez Rafała Trzaskowskiego. W ledwie parę godzin po wystąpieniu działacza społecznego przeciwko opozycyjnemu kandydatowi, konkurentowi Andrzeja Dudy, działacz społeczny został ułaskawiony przez Andrzeja Dudę: 1
Andrzej Duda późnym wieczorem [4 czerwca 2020 r.] ułaskawił miejskiego aktywistę Jana Śpiewaka. Prezydent zdecydował się na skorzystanie z prawa łaski w sprawie zniesławienia mecenas Bogumiły Górnikowskiej, córki byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Informację potwierdził Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta.
Zapomnienie i ułaskawieniowe emocje nie znoszą oczywiście ani słuszności zarzutów dotyczących wszystkich partii politycznych, ani błyskotliwości wcześniejszych analiz szczęśliwego ułaskawieńca:2
Czy wraz z publikacją nagrań upadł mit Kaczyńskiego, który pracuje dla idei, a nie dla pieniędzy?
- Teoretycznie można powiedzieć, że prezes PiS nie robi tych interesów dla siebie, tylko dla swojej partii. Widać wyraźnie, że chodziło o to, aby finansowo zabezpieczyć PiS nawet nie na dekady, ale na stulecie. Prawo i Sprawiedliwość miałoby dwa wieżowce, warte miliardy złotych, mogłoby trwać w nieskończoność. I tu ciekawym zagadnieniem są pozytywne decyzje Hanny Gronkiewicz-Waltz wobec spółki Srebrna. Nie jest jednak tajemnicą, że PO i PiS żyć bez siebie nie mogą i są jak naczynia połączone.
Jakie pozytywne decyzje?
- Mojemu stowarzyszeniu Wolne Miasto Warszawa udało się dotrzeć do dokumentów, z których wynika, że Hanna Gronkiewicz-Waltz uwzględniała uwagi spółki Srebrna na budowę wieżowca w planie zagospodarowania terenu tej części miasta. Pytanie brzmi: dlaczego zgodziła się na te uwagi, dlaczego poszła na rękę PiS? Naszym zdaniem była to wymiana między Hanną Gronkiewicz-Waltz a Jarosławem Kaczyńskim.
Na taśmach jest mowa o wieżowcu na tyłach hotelu Marriott i interesach deweloperskich warszawskiej kurii...
- To właśnie ta inwestycja. PiS bardzo długo było przeciwne budowie Nycz Tower, a była prezydent Warszawy utrzymuje przyjacielskie relacje z kard. Nyczem, więc stawiam tezę, że deal polegał na tym, aby PiS poparło tę budowę, a wtedy PO przymknie oko na Srebrną. I tak się stało.
Ostatnie wybory samorządowe dość dobitnie pokazały, że rozbicie PO-PiS-u w Warszawie jest właściwie niemożliwie.
- Byłem jedynym niezależnym kandydatem w ostatnich wyborach samorządowych. Z obydwu stron trwała nagonka na mnie. Podczas kampanii PiS wyłączyło mnie z występów w TVP, a ludzie PO robili ze mnie „cyngla PiS-u". Taśmy, które się teraz ukazały, jak w soczewce pokazują, że Jan Śpiewak był jedynym istniejącym zagrożeniem dla układu, dla PO-PiS-u. Oni tak samo myślą o mieście, czyli de facto nie myślą. Od lat nie zmienia się nic w kwestii transparentności, w zakresie wydawania pozwoleń na budowę, niszczy się zabytki, zieleń, a w ich miejsce stawia się wieżowce. To jedna wielka przestrzenna katastrofa. W Warszawie rządzą deweloperzy i korporacje, a partie polityczne są tylko przedłużeniem tego układu, który jest opłacalny dla wszystkich stron.